środa, 17 lutego 2016

O programie rozwoju dla Polski ministra Mateusza Morawieckiego

Newsem dzisiejszego dnia [16.02.16.] jest programu rozwoju dla Polski ministra Mateusza Morawieckiego. Nie analizuję pomysłów ekonomisty, ale moje pierwsze wrażenia są pozytywne. Polska potrzebuje planu gospodarczego, planu będącego też wizją człowieka zdolnego go realizować. Ale czy Mateusz Morawiecki ma na to szanse? Czy ma też właściwe zaplecze i wsparcie ze strony „drużyny” PiS ? To się okaże. 

Po dzisiejszej prezentacji nasuwa mi się pewien wniosek. Otóż okazuje się, że PiS jest liberalny ekonomicznie oraz zamordystyczny w kwestii praw i wolności obywatelskich. PiS wygrał dzięki dwóm obietnicom: 500 zł na dziecko i wzięcia za twarz „gorszego sortu” Polaków. Maszyna do głosowania ruszyła… Pierwszą obietnicę w znacznie okrojonej postaci zrealizował. Fakt: obietnica okazała się być nie 500 zł na dziecko, ale 250 zł za głos i to nie najuboższego elektoratu. Ci ubożsi, tyle samo co ci dobrze sytuowani, za tę „kiełbasę” zapłacą. 

Drugą obietnicę PiS zaczął realizować dynamiczniej, niż się spodziewano. Posortował Polaków na „lepszych i gorszych”, zdemolował strażnicę praw i wolności obywatelskich: Trybunał Konstytucyjny, jedną ustawą o prokuraturze wyłączył zasadę jej apolityczności i zachwiał niezawisłością sądów. Inną ustawą wprowadził inwigilację wszystkiego i wszystkich. PiS zawłaszczył państwo. 

Gdyby ludzie Kaczyńskiego mieli na względzie dobro prostych ludzi, a nie swoje własne, to program M. Morawieckiego, powinien być otwarciem rządów „biało-czerwonej drużyny”. Ten program powinien być punktem wyjścia do realizacji kolejnych obietnic programu wyborczego PiS. A może twardym argumentem, że nie wszystkie obietnice zostaną spełnione w tej kadencji, bo są zagrożeniem dla realizacji programu rozwoju dla Polski, że każdy patriota dążący do wzrostu narodowego kapitału musi na „swoje” poczekać. Wg założeń programu - 25 lat. Ten program wytłumaczyłby „drużynę PiS” z cięć budżetowych: na RPO, na TR, na dożywianie głodnych dzieci w szkołach (o tym że są głodne PiS grzmiał w kampanii wyborczej i na forum Parlamentu Europejskiego), na dotacje dla samorządów, na służbę zdrowia, wytłumaczyłby z braku obniżenia VAT, a wręcz uzasadniał jego poniesienie (na Węgrzech Orban podniósł do 27%). W imię tworzenia „narodowego kapitału” PiS mógłby tłumaczyć nacjonalizację ziemi; własność rolników, nakładanie zaporowych regulacji podatkowych na zagraniczny kapitał, by dać zielone światło polskiej przedsiębiorczości, podatek handlowy, wycofanie się z pomocy frankowiczom i można by tu jeszcze wymieniać to, co tylko „drużynie” do głowy przyjść może.

Dlaczego więc program ujawnia się tak późno? Ale, ale… Program ma być realizowany w połowie z pieniędzy unijnych, a w drugiej z polskiego kapitału. Jak to się ma do prezentowanego eurosceptycyzmu „drużyny”? Tak czy inaczej program rozwoju dla Polski to wisienka na zatrutym torcie PiSu. Polska potrzebuje wizjonera-ekonomisty, dobrego, realnego planu. I ten plan wg mnie jest ciekawy i potrzebny. Może już nie ja, ale moje dzieci maja jakąś szanse na życie w pięknej, lepszej niż dzisiejsza Polsce. Ale czy rząd „biało-czerwonej drużyny” zrobi z pomysłów Mateusza Morawieckiego właściwy użytek? A może będzie punktem wyjścia dla innej ekipy?

Mimo niechęci do obecnej władzy, życzyłabym sobie by ta wisienka była słodka, a nie zatruta, jak reszta tortu.

Grażyna Binek

Brak komentarzy: