Jest jakaś drzemiąca potęga w tych dwóch słowach. Było to czuć w chwili ciszy, jaka zapadła po pamiętnych słowach Lecha Wałęsy w amerykańskim Kongresie, po której zerwała się burza oklasków. Jest w tych dwóch słowach esencja demokracji i siły pojedynczych, rozproszonych ludzi, którzy przypominają sobie, że łączy ich coś ważniejszego niż wspólny język, problemy na rynku pracy czy miejsce na mapie.
„My, Naród” to gniewny pomruk Suwerena, to ziemia drgająca pod budzącym się Śpiącym Rycerzem, to pierwsze ledwie słyszalne odgłosy nadchodzącej z oddali burzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz