wtorek, 16 lutego 2016

Druga płaszczyzna funkcjonowania KOD


Żeby auto marki KOD jechało do przodu efektywnie, bezpiecznie i w dobrej atmosferze, nie zbaczając na manowce lub do rowu, trzeba:
  • 1. Mieć cel – świadomość, dokąd chcemy dojechać;
  • 2. Przestrzegać zasady ruchu i prawa drogowego;
  • 3. Umieć kierować pojazdem.
Dwie pierwsze kwestie składają się na ideologiczną i organizacyjno–prawną płaszczyznę działalności, dalece już przemyślaną i realizowaną. Kwestia trzecia, na której tu się skupiam, dotyka umiejętności kierowania grupą ludzi, powołaną w określonym celu. Czyli prowadzenia jej w sposób wolny od konfliktów, uwalniając pozytywną energię uczestników, oraz inspirując do działania, co jest najważniejszym zadaniem liderów w każdej organizacji. Funkcjonowanie grupy jest – niezależnie od dziedziny – procesem, podlegającym ścisłym zasadom. Składają się one na swoistą „fizykę”, od której, jak od newtonowskiej, nie ma ucieczki – upuszczona szklanka nie wyląduje na suficie. Określone przyczyny rodzą określone skutki, z żelazną konsekwencją, nie tylko w sferze materialnej, również w psychologicznej. Ignorowanie lub łamanie praw tej „fizyki”, to niezawodny przepis na utratę ludzi i dobrej energii, a nawet katastrofę grupy. I to tym bardziej, że nasz ruch, grupując ludzi wolnych i dobrowolnych, jest szczególnie wyczulony na błędy i odstępstwa od relacji uczciwych i partnerskich.
Tak więc proces grupowy, w którym uczestniczymy, zdeterminowany swą „fizyką”, stanowi drugą płaszczyznę działania KOD. By jechać do przodu, rozwijając się ilościowo i jakościowo, uważam za niezbędne rutynowe szkolenie „kierowców” – liderów w procesie grupowym. Bo czy można sobie wyobrazić powierzenie auta komuś, kto nie umie go prowadzić? Na tym polega zagrożenie naszych struktur niszczącymi, a niepotrzebnymi swarami, rezygnacjami cennych osób, destrukcją, za którą odpowiedzialność przypisuje się, nie do końca słusznie, rozchwianemu charakterowi Polaków. Choć proces grupowy stanowi wobec demokracji dziedzinę odrębną, to łączy je podobna odpowiedź na właściwości i potrzeby natury ludzkiej. Tym, czego w sferze emocji trzeba człowiekowi najbardziej, jest akceptacja przez innych. Gdy kogoś akceptujemy – dajemy mu się wypowiedzieć i wysłuchujemy go, przyjmujemy do grupy zaspokajając jego potrzebę przynależności, liczymy się z jego zdaniem w toku podejmowania decyzji, nie ukrywamy przed nim tego, czym żyje grupa. Wreszcie, zapewnia ona swym członkom wsparcie, tak organizacyjne, jak i emocjonalne. Osoba tak potraktowana rozwinie skrzydła, odwdzięczy się pozytywną aktywnością i pracą dla grupy, będzie bronić jej i realizowanych ideałów. Na tym polega partnerstwo i podmiotowość – istota demokracji. Dalszą konsekwencją opisanych relacji jest rozwój osobisty uczestników procesu – samorealizacja poprzez współtworzenie z innymi pozytywnego dzieła. Dlatego tak ważne jest w demokratycznym ruchu KOD wykorzystywanie procesu grupowego – jego sposobu funkcjonowania i mocy.
Oczywiście, aby demokracja nie doprowadziła do anarchii i paraliżu decyzyjnego, wydziela się w organizacjach sprawy tzw. „zwykłego zarządu”, w których na co dzień decyzje podejmują upoważnione osoby, a grupa decyduje demokratycznie w sprawach kluczowych. Jedną z nich jest uczestnictwo danej osoby w grupie. Jeśli złamała zasady, sprawa jest prosta – nie trzeba głosu większości, by ją usunąć.
Kiedy odebrać grupie i jej uczestnikom któryś (lub wszystkie) z atrybutów demokracji, więc prawo głosu i bycia wysłuchanym, udział w decyzjach i ich jawność, wsparcie grupy – jest to równoznaczne z zablokowaniem partnerstwa i podmiotowości. Budzi protest i poczucie oszukania, prowokuje negatywne emocje – zaczynają się zapasy lidera z grupą, walka podjazdowa, manipulacja, co wiedzie do zaniku aktywności, a dalej rozpadu grupy.
Sytuacje takie są następstwem „wprowadzania demokracji” metodami nie demokratycznymi, gdy liderzy, zwykle dla celów innych niż cele organizacji, posługują się demokracją co najwyżej (lub wcale) w warstwie słownej, a działają w sposób jej zaprzeczający. Przesiąknięci nawykami i przekonaniami z odległych bajek, demokracji jako ruchu wolnych ludzi nie czują i nie rozumieją. Nie są w stanie w demokracji funkcjonować, boją się jej nawet i uciekają przed grupą, jednocześnie dążąc do narzucenia jej swojej przewagi. Nie potrafią słuchać innych ani liczyć się z ich zdaniem, eliminują tych, którzy myślą inaczej, albo krytykują. W ten sposób alienują się od grupy i chowają za niedostępne kulisy. Nieuchronnie robi się źle, a jako środek naprawczy – tacy liderzy potęgują błędne postępowanie, jednocześnie obciążając innych odpowiedzialnością za skutki. Już to kiedyś słyszałem, gdy mówiono: „socjalizm jest dobry, tylko ludzie źli”.
Wymieniłbym trzy typowe postawy liderów, wiodące do negatywnych rezultatów. Pierwszy, destrukcyjny typ to wódz, zapatrzony w „dyscyplinę, porządek, hierarchię, odpowiedzialność; TYLKO DLA ORŁÓW". Wartości, owszem cenne, ale w zgoła innym środowisku i do innych celów jak w KOD. Partnerstwo zastępują zwierzchnictwem, a swobodną wymianę myśli inspirującą ludzi – posłuszeństwem i dyscypliną oraz wydawaniem i egzekwowaniem jednoosobowych poleceń, z nikim ich nie konsultując ani nie zdając spraw przed grupą. Drugi typ destrukcyjnego lidera, to polityczny „spadochroniarz”, dążący do podporządkowania sobie grupy i wykorzystania jej, jako zalążka zwolenników wyborczych. Demokracja i jej przejawy w swobodnych, ludzkich zachowaniach denerwują go, chciałby je odrzucić i skroić na własny krój, w myśl zasad dyscypliny partyjnej. Nikt przy nim nie może być sobą – liczy się, co myśli i mówi on.
Wreszcie trzeci typ, to osoby – choć uczciwe i pozytywne – to bez doświadczenia i predyspozycji liderskich. Gdy ich zapał nie znajduje odbicia w wynikach i prowadzi do konfliktów, zaostrzają błędne, dyktatorskie metody, pogłębiając tym samym opłakane skutki.
Co się dzieje z liderami, którzy przestali nimi być? Tu doświadczamy zróżnicowanej palety zachowań. W większości są wspaniałe, świadczące o ich osobistej klasie, nie tracąc z pola widzenia dobra KOD. Lecz bywa i tak, że zwyciężają urażone ambicje i złe emocje. Wtedy, by udowodnić swe racje a nawet zemścić się, rusza niegodna kampania szkodząca KOD. W gruncie rzeczy dowodząca, że taka osoba nie nadawała się i została odwołana słusznie.
Rotacja liderów w ruchu społecznym KOD na obecnym, początkowym etapie działalności, jeszcze przed wyborami, jest wg mnie zjawiskiem naturalnym i pożytecznym, ponieważ pozwala wyselekcjonować osoby najbardziej do tego celu odpowiednie, dobrze rokujące na przyszłość. Czyli takie, które – po pierwsze i najważniejsze – są z natury i duszy demokratami, o celach osobistych, zgodnych z ideą KOD.
Mieczysław Krause

Brak komentarzy: