sobota, 19 grudnia 2015

Nie da się ignorować tego zwielokrotnionego przez mury kamienic głosu obywateli


Jest 12 grudnia 2015 r. Jesteśmy w Warszawie, mąż pozytywnie przeszedł pierwszy etap postępowania kwalifikacyjnego, ja dodatkowo cieszę się z lekarskiego pozwolenia na wstanie z łóżka i powrót do normalnego życia. 

Zapada decyzja, że pójdziemy na demonstrację KOD. Bardzo mi na tym zależało. Wciąż dochodziły do mnie głosy znajomych "będę trzymać kciuki", "jestem sercem z wami" w podtekście "nie będzie nas". Martwiłam się, że będzie nas za mało. W pamięci mam rozmowy przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, gdy większość mówiła: tak, trzeba iść zagłosować, ale w rezultacie coś było im nie po drodze. 

Przed wyjazdem do stolicy na facebooku trafiłam na mem "nie zapomnijcie wpiąć oporników, pozdrawiamy, kibice". Zaczęłam udostępniać, wypisując co myślę w tej sytuacji, że jestem ciężarna, że chyba są za ochroną życia poczętego i takie tam.... Nie zdążyłam udostępnić, zanim ubrałam myśli w słowa, mem zniknął. Jednak strach pozostał, głównie o malutką Zuzię, co dokazuje pod sercem. Postanowiłam nie dać się zastraszyć, pojechaliśmy. 
Chcieliśmy zaparkować gdzieś blisko Trybunału ze względu na moją słabą kondycję. Nie udało się. Dopiero za placem Konstytucji znaleźliśmy miejsce parkingowe. Poszukiwaliśmy znajomych z KODu warmińsko-mazurskiego. Było tak wielu ludzi, że wciąż trzymaliśmy się z mężem za ręce by się nie zgubić. Naszej grupy nie znaleźliśmy ale przypadkiem spotkaliśmy warszawskich znajomych. 

Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. To było wspaniałe uczucie bycia razem z tysiącami ludzi, gdzie każdy każdego wspierał, dobrym słowem, uśmiechem a czasem łzami. W końcu udało mi się dodzwonić do przyjaciółki. Okazało się, że gdy my byliśmy na rogu Nowego Światu i Świętokrzyskiej, to ona dopiero dochodziła pod Sejm. Ostatnio takie tłumy widziałam na koncercie Michaela Jacksona w 1996 r. Patrzyłam na te tłumy i myślałam, że nie da się ignorować tego zwielokrotnionego przez mury kamienic głosu obywateli. Taką miałam i wciąż mam nadzieję. Jedną mrówkę łatwo jest zdeptać, ale w mrowisku jest siła. 

Chcę być jedną z tych mrówek, która buduje nasz kraj. Dla moich bliskich, dla tej wilgotnej mazurskiej brązowej ziemi, co rodzi nie tylko kamienie, gdy się ją szanuje. Szłam w pochodzie z myślą o tym, że nie ma takiej sytuacji, która by usprawiedliwiała taki brak szacunku wobec bliźnich, jaki demonstruje w naszym kraju obecny rząd. Boli mnie też przywłaszczanie symboli narodowych przez partię PiS. 
Jestem wnuczką żołnierza wyklętego "Podlasiaka", autora "Drogi przez las". Nie rozumiem tych wszystkich obelg pod moim, jako członka KOD, adresem. Gdy piszę nie rozumiem, to nie dlatego, że jestem ułomna. Te wszystkie obelgi są zwyczajnie nie trafione. Jestem matką, szanuję chrześcijan na równi z wyznawcami innych religii, szanuję poglądy różnych polityków, z różnych partii. Słucham zawsze dwóch stron, zanim zajmę stanowisko. Zawsze, by nie uśpić rozumu, staram się weryfikować swoje poglądy. Może komuś się uda ubrać to wszystko w jedną obelgę, która mnie dotknie do żywego. Póki co zadowolę się gorszym sortem Polaka.

Agnieszka Suchecka

3 komentarze:

andrzej pisze...

Tekst bliski moim poglądom i ocenom tego co się dzieje ostatnio w naszym kraju. Poprzednia ekipa polityczna była nie najlepsza i słusznie otrzymała od społeczeństwa czerwona kartkę, ale obecna podnosi rękę na wartości szczególnie ważne dla jak myślę każdego Polaka, na Konstytucję. Jestem daleki od kwestionowania demokratycznego mandatu obecnej władzy, jednak nie można godzić się na łamanie prawa takiego mandatu obecna władza nie otrzymała. Uważam że kraj potrzebuje zmian, wielu zmian ale prowadzonych zgodnie z prawem i w jego ramach. Szczególnie bliski jest mi ten ostatni akapit. Ponieważ także nie rozumiem a jednoczenie wiem odwołując się do słów klasyka, że chcę być niewolnikiem prawa aby być człowiekiem wolnym. Pozdrawiam

Twórcze Pole pisze...

Wydaje mi się, że w takiej atmosferze która panuje nie od ostatnich wyborów ale już od kilku lat, nie da się racjonalnie i mądrze zmienić fundamentalnych praw jakie zawiera konstytucja. Jeśli dialog jest nie możliwy, a jest on niezbędny do osiągnięcia porozumienia i kompromisu, nie powinno się forsować "swych" słusznych racji. To jest zwyczajna przemoc.

andrzej pisze...

Podzielam Twoją ocenę.Trwałość w tym i wynikająca ze zbiorowej mądrości przyjętych rozwiązań jest owocem konsensusu społecznego a w nim politycznego. Rozwiązania narzucane w procedurze dyktatu większości są kruche i co do samych siebie głupie. Z tym bujamy się od 89 roku. I tylko że tak powiem cudem udało się przyjąć obecnie obowiązującą Konstytucję, którą jak widać wielu chce podeptać bo ich uwiera i ogranicza. To co obecnie obserwujemy to moim zdaniem po pierwsze owoc rozłamu w łonie elit solidarnościowych. I dwa co uważam za groźniejsze powrót do debat z początku XX wieku tuż po odzyskaniu niepodległości na temat jaka ma być Polska. W tym przedstawianie przez podzielone i wojennie okopane elity bez zwracania uwagi na Naród dwóch wykluczających się wizji kraju. To przypominać zaczyna niekończące przeciąganie liny z elementami populistycznego kupowania całych grup społecznych kolejnymi jałmużnami.Tu trzeba przyznać, że prezes PiS odrobił lekcję z historii. Nie tej nauczanej w szkołach tylko tej opartej na faktach.PiS od zarania powstania przyjął strategię tworzenia i zakorzeniania mitów jako narzędzia do zdobywania władzy. Myślę, że jej ojcem chrzestnym był prof Zybertowicz. I to trwa jak widać z dobrym skutkiem do dziś. Niestety to efekt tego, że od XVI wieku można powiedzieć, że nasza historia to pasmo pomyłek i błędów elit rządzących owocujących klęskami, włącznie do utraty państwowości na ponad 120 lat i dla ich maskowania tworzenia mitów zwięczonych mitem głównym tzw narodu wybranego. Oczywiście mieliśmy w naszej historii wiele zdarzeń wspaniałych i ważnych ale one się przebiły do świadomości zbiorowej w nikłym stopniu, mitologia okazała się ważniejsza. Nie potrafiliśmy do tej pory, jak to inne narody zrobiły "przetrawić" naszej historii i wyciągnąć z niej wnioski. Bez wyciągnięcia tych wniosków nie ruszymy z miejsca... Obym się mylił. Pozdrawiam