Mój wyjazd na demonstrację w zasadzie zaczął się dwa tygodnie wcześniej. Doszło do sprzeczki ze znajomymi i zostałem posądzony o bycie wielkim zwolennikiem obecnego rządu. W związku z tym że nigdy nie popierałem PiS-u było to dla mnie zaskakujące, ale dało do myślenia. Zostałem „zhejtowany’’ za pogląd, że część winy za to co się dziś dzieje ponosi PO, bo przez nieudolność w kampanii pozwoliła wygrać Dudzie i w konsekwencji PiS wygrał bezwzględnie wybory. Zastanawiałem się dlaczego normalni ludzie o umiarkowanych poglądach są tak drażliwi jeśli chodzi o politykę. Chcąc właściwie potwierdzić, że nie jestem dziwny zacząłem przeszukiwać net aby znaleźć potwierdzenie, że ‘’normalność’’ w moim rozumieniu jeszcze gdzieś istnieje … i tak trafiłem do KOD. Trwało ze dwa dni zanim zdałem sobie sprawę, że mam potrzebę podzielenia się moją ,,normalnością’’ z innymi.
W wyniku tych zdarzeń 12 grudnia o rano 10 z minutami wraz z Angeliką, Jolą i Kamilem znalazłem się w Warszawie przed siedzibą TK. Z zawodem próbowałem się doliczyć obecnych demonstrantów i miałem wrażenie że nasza liczebność jest równa ilości dziennikarzy. Na domiar złego koledzy narodowcy zgromadzeni po przeciwnej stronie ulicy dysponowali doskonałym sprzętem nagłaśniającym i z niezłym skutkiem nas zagłuszali. Różne myśli przemknęły mi przez głowę: cieszyłem się, że pojawiłem się na demonstracji „ bo to przynajmniej jedna osoba więcej”, później pomyślałem że może koło dwunastej zjawi się choć tyle osób aby spróbować przeciwstawić się nagłośnieniu narodowców.
Rozpoznałem dwie osoby Mateusza Kijowskiego i Grzegorza w kapeluszu z szerokim rondem (POZDRAWIAM) którego widziałem na youtube poprzednich działaniach KOD-u. Przywitałem się i chwilę rozmawialiśmy. Wobec dużej reprezentacji prasy przemknęło mi przez głowę, że wszyscy dziennikarze bez kłopotu przesłuchają wszystkich uczestników demonstracji i… rzeczywiście po chwili podeszła ekipa z kamerą z prośbą, abym powiedział parę słów. Lekko zestresowany porozmawiałem z dziennikarką przez parę minut i nagle, gdy stres po „wywiadzie” minął, zdałem sobie sprawę, że nie mogę się swobodnie przemieszczać .
Jestem dość wysoki, więc zerknąłem ponad głowami i szczęka mi opadła. W trakcie kilku minut przed TK pojawiło się kilka tysięcy ludzi… wrażenie baaardzo dziwne. Atmosfera przyjazna, ludzie otwarci uśmiechnięci. W końcu otrzymałem dowód, że normalność to nie wymysł, ale coś, co ciągle istnieje.
Ustawiono autobus-platformę dla liderów KOD i polityków, ruszyła część oficjalna a ludzie przybywali, przybywali, przybywali…..
Nagle wobec naszych okrzyków koledzy narodowcy przestali istnieć. Wykrzykiwane przez nich niedorzeczności słychać było jak przez watę, a my śpiewaliśmy, skandowaliśmy w obronie wolności niektóre hasła niezwykle trafne np. DUDA ODDAJ DYPLOM.
Ruszyliśmy pod sejm. Szliśmy wspólnie, ludzie w różnym wieku, różnych zawodów, różnych poglądów, ale wszyscy życzliwi, kulturalni, dbający o sąsiadów w marszu. Korzystając ze sposobności rozmawiałem ze współdemonstrantami. Dominowały tematy polityczne, o przeszłości bliższej (do 30 lat) i dalszej do (80 lat). Lubię wymianę poglądów i wiedzy, więc rozmawiałem z wieloma. Spotkałem się z różnymi poglądami od lewa do prawa, różną interpretacją dzisiejszych zdarzeń w polityce, różnymi zapatrywaniem na przyszłość ale jedno było wspólne dla wszystkich: NIE CHCEMY ODDAĆ WOLNOŚCI, CHCEMY ABY WŁADZA STOSOWAŁA SIĘ DO PRAWA, NIE CHCEMY PODZIAŁÓW SPOŁECZEŃSTWA.
Demonstracja w zupełnym spokoju przeszła pod sejm a następnie pod pałac prezydencki, a ludzie skandowali, uśmiechali się, byli życzliwi. Panująca atmosfera rażąco odmienna od zacięcia zwolenników PiS-u i ojca dyrektora. Gdy pod pałacem prezydenckim pojawiła się karetka na sygnale demonstranci zareagowali natychmiast, aby umożliwić przejazd. Po prostu byliśmy wśród zwykłych obywateli, tam było normalnie.
Dziękuję wszystkim za obecność, jestem trochę spokojniejszy o przyszłość skoro 50 tysięcy różnych ludzi spontanicznie potrafi poświęcić dzień, aby demonstrować w imię wolności i demokracji. Jestem spokojniejszy, bo spotkałem wielu, którzy są tak „normalni” jak ja. Dzięki.
Dariusz Mierzwa
Dariusz Mierzwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz