Wczorajszy marsz był wspaniałym zwycięstwem społeczeństwa demokratycznego nad władzą autorytarną i próbami demontażu ustroju demokratycznego w Polsce. Wilgotniały mi oczy na widok zrywu, który jako żywo przypominał mi spontaniczne i oddolne zrywy w roku 1980. Tak jak w tamtym czasie rodzi się nadzieja - uczucie, którego dawno w życiu Polaków nie było. Okazało się, że jest w Polsce rzesza obywateli, dla których spór o Trybunał konstytucyjny nie jest abstrakcją, lecz realnym zagrożeniem dla swobód i praw obywatelskich. Zobaczyliśmy też od dawna niewidzianą solidarność ludzką w obliczu zagrożenia demokracji. Jednak nie należy się spodziewać, że ta wiktoria zmieni cokolwiek na lepsze przez samo swoje zaistnienie. Zwycięstwo nasze jest bowiem głównie symboliczne.
Obawiam się, że po tym wspaniałym marszu wolności, pan prezes z ciągotami dyktatorskimi zaostrzy i przyspieszy swoje działania. Będzie się starał szybciej i coraz bezczelniej łamiąc prawo przeprowadzić kolejne etapy zamachu stanu. W kolejce są sądy i prokuratura, mające podlegać Zbigniewowi Ziobrze, co oznacza ręczne sterowanie wymiarem sprawiedliwości. PiS zabiera się też za media - wolność słowa jest zagrożona.
Takie działania będą wzmagać niezadowolenie społeczne. Obywatele coraz częściej będą wychodzić na ulicę. Prędzej, czy później dojdzie do jakichś aktów przemocy. Prezes Kaczyński musi się tego spodziewać. I bardzo możliwe, że ma już opracowany scenariusz na taki rozwój wypadków:
• przez swoje antykonstytucyjne działania wzbudza gniew społeczeństwa;
• społeczeństwo wychodzi na ulice;
• policja i siły specjalne pacyfikują protesty;
• wściekli ludzie dopuszczają się aktów przemocy, (np. przebijania opon polityków PiS, palenia ich samochodów, później może nawet do prób zamachów).
• Jeśli nawet do aktów przemocy nie posuną się zwolennicy demokracji, to wysoce prawdopodobne jest, że odbędą się akty prowokacji.
• Żeby “zapewnić bezpieczeństwo narodu” Kaczyński wprowadza stan wojenny. Wówczas społeczeństwo nie będzie mu już przeszkadzać w zdobywaniu władzy absolutnej.
• społeczeństwo wychodzi na ulice;
• policja i siły specjalne pacyfikują protesty;
• wściekli ludzie dopuszczają się aktów przemocy, (np. przebijania opon polityków PiS, palenia ich samochodów, później może nawet do prób zamachów).
• Jeśli nawet do aktów przemocy nie posuną się zwolennicy demokracji, to wysoce prawdopodobne jest, że odbędą się akty prowokacji.
• Żeby “zapewnić bezpieczeństwo narodu” Kaczyński wprowadza stan wojenny. Wówczas społeczeństwo nie będzie mu już przeszkadzać w zdobywaniu władzy absolutnej.
Rzeczą kluczową jest zatem powstrzymywanie się od wszelkich przejawów agresji, także słownej. Jest ona bowiem wodą na młyn niedoszłego dyktatora, powodem dla drastycznego ograniczenia wolności obywatelskich w przyszłości. Należy powstrzymywać akty agresji w zarodku, unikać mowy nienawiści, nawet kpin i lekceważenia - ponieważ wyzwalają one agresję wśród rzekomych “prawdziwych patriotów”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz