niedziela, 31 stycznia 2016

Czy jesteśmy lemingami?

Z natury jestem człowiekiem skromnym, a mój autokrytycyzm na ogół każe pozostawić innym, mądrzejszym umysłom rolę wyrażania czy kształtowania opinii. Wystarczy mi obserwować i kształtować światopogląd w zaciszu prywatności - wiem swoje. Ale powiem swoje gdy coś mnie dotknie.

No i tak sobie kształtowałem, patrzyłem i byłem coraz bardziej zniesmaczony tą ciągłą telenowelą polityczną, kolejne wybory przerażały niską frekwencją, widziałem rosnące podziały, coraz częstszy brak tolerancji i polaryzację oraz skrajności poglądów sięgające często fanatyzmu, a w głowie kołatały się pytania: "czy tak już będzie zawsze?", "dlaczego dajemy się tak robić w konia?", "dlaczego pozwalamy na nieprzestrzeganie naszych praw konstytucyjnych?", "dlaczego dajemy się szczuć na siebie wzajemnie?", "gdzie jest ta nasza mądrość narodowa, która doprowadziła do Konstytucji 3 maja, do odzyskania niepodległości albo do Okrągłego Stołu?". Czułem się w tym osamotniony, w mediach niewiele wskazywało, żeby moje obawy były popularne.

Do tego zacząłem zauważać tendencję do separowania się, coraz częściej była krytykowana UE i to przez (samozwańczych) spadkobierców walki opozycjonistów lat 80-tych. Były już całkiem głośno słyszalne głosy o wyjściu ze wspólnoty, o porzuceniu wartości demokratycznych, nawet o dyktaturze. "Niemożliwe", myślałem sobie, "Polacy nie są tak głupi, żeby po doświadczeniach z faszyzmem i komunizmem wracać na tę ścieżkę, przecież nie jesteśmy lemingami, kochamy demokrację, mamy to, o co walczyliśmy, nie lubimy hierarchii, lubimy przywódców potrafiących zarządzać, a nie autokratów". A jednak, w demokratycznych wyborach wygrała partia, co do której miałem najgorsze przewidywania. Spełniły się.

I wtedy powstał KOD. Ten spontaniczny obywatelski ruch dał mi nadzieję i odbudował wiarę w naszą mądrość. Pojawiła się wreszcie inicjatywa, z którą mogę się identyfikować, dzięki której widzę, że nie jestem sam w moim marzeniu o nowoczesnym, świadomym społeczeństwie i Polsce śmiało patrzącej w przyszłość. To jest bardzo budujące uczucie po tym jak myślałem, że jako obywatele śpimy i jest nam wszystko jedno. Ale chyba najpiękniejsza była myśl, że potrafimy porozumieć się ponad podziałami, że wartości demokratyczne, prawa i wolności obywatelskie są nadrzędne wobec poglądów jednostek czy całych grup społecznych. Istnieje pewne wyższe dobro wspólne, w obronie którego jesteśmy gotowi zdecydowanie wystąpić, niezależnie od różnic.

Z radością wsparłem więc KOD, bo zakładałem, że angażuję się po stronie demokracji, a skoro ludzie KODu są świadomi demokracji, to i między sobą będą postępowali demokratycznie. Widziałem wielu ludzi gotowych poświęcić swoje umiejętności, gotowych do działania wspólnotowego, gotowych dzielić się pomysłami. Z zaskoczeniem odbierałem więc kolejne sygnały o uciszaniu niektórych głosów czy wyciszaniu pewnych inicjatyw. Składałem to na karb dopiero kształtujących się struktur i potrzeby utrzymania jakiegoś porządku, zdawałem sobie też sprawę z ogromnej nagonki na ruch, mój kredyt zaufania był bardzo duży.

Dlatego gdy teraz jesteśmy coraz bardziej dojrzali, gdy okrzepliśmy i ustabilizowaliśmy nieco swoją pozycję z niemiłym zaskoczeniem odbieram kolejne sygnały o jakimś wewnętrznym oporze przed inicjatywami i dyskusjami obywatelskimi. Martwi też odchodzenie postaci o dorobku i sensownej wizji rozwoju ruchu. Zarówno te sygnały, jak i promowanie struktury hierarchicznej KODu wywołują u mnie automatyczne pytania o demokratyczność naszej wspólnoty. Skoro na forum pewne tematy są niewygodne, a z góry słychać głos, że wszystkie działania muszą mieć akceptację góry, to czy to jest demokracja? Rozumiem argument o spójnym działaniu, wizji czy wizerunku KODu. Jednak w nakazie konsultowania wszystkiego z wierchuszką widzę protekcjonalność. A mam wrażenie, że zarzut niezrozumienia założeń ruchu jest dla wielu obraźliwy. Na miejscu zarządu odwdzięczyłbym się ludziom większym kredytem zaufania.

Druga rzecz, że układ hierarchiczny struktur jest zagrożeniem dla przetrwania KODu. Mamy do czynienia ze zmasowanym i skoordynowanym atakiem na nasz ruch. Załóżmy, że w jakiś sposób centrala zostanie sparaliżowana - cała struktura zostanie wtedy unieruchomiona. Z bardzo wielu jednostkowych wypowiedzi wiem, że popularnym pomysłem na struktury KODu jest budowa sieciowa, a nie hierarchiczna. I jest to dobry pomysł, bo dzięki rozproszonej strukturze nawet zablokowanie węzła głównego nie spowoduje paraliżu całej struktury.

Zaletą sieci byłoby też zacieśnianie więzi pomiędzy węzłami. Wnioskując po swoim okręgu, aktualnie jest tak, że działając tylko w jednym nie mamy informacji o działaniu nawet sąsiednich okręgów, a co dopiero o inicjatywach z innych części Polski. Nie ma wykształconych praktycznie żadnych poziomych połączeń, co jest charakterystyczne dla hierarchii.

Do tej pory ujawniło się co najmniej kilka postaci o spójnej wizji i zgodnej z naszymi założeniami. Czemu nie dać im większej autonomii w działaniu? Czemu nie dać wszystkim komitetom regionalnym sporej autonomii? Wszak mieliśmy zakładać komitety, a nie komitet centralny.

Chciałbym tu podać przykład Olsztyna. Kształtowanie tutejszej grupy przebiegało w bólach, pewnie do wielu dotarły przykre wieści o wewnętrznym konflikcie. Nie wdając się w szczegóły, jednym z problemów było ślepe słuchanie rozporządzeń centrali i blokowanie wszelkich inicjatyw oddolnych i pobocznych. Kończyło się to tak, że koncentrowaliśmy się wyłącznie na wspieraniu manifestacji w Warszawie. Gdy po zażegnaniu konfliktu przestaliśmy się oglądać na niemrawą, bo zajętą swoimi działaniami centralę, to w krótkim czasie skrzyknęliśmy się, skoordynowaliśmy i sporym wysiłkiem zorganizowaliśmy całkiem dużą (zwłaszcza jak na pierwszą) demonstrację.

A skoro Olsztyn potrafił, to każdy węzeł sieci KOD potrafi. Wiemy czego bronimy, wiemy jak bronić i chcemy tego bronić. Wystarczy dać nam szansę.

KOD w jakiś sposób mnie zmienił, zaangażował, rozwinął. Nie chcę już siedzieć cicho.
Dlatego powiem swoje: nie jesteśmy lemingami!

Adam Woland

Brak komentarzy: