Parę uwag i przemyśleń doświadczonej fejsbukowiczki (od 8 lat). Przede wszystkim o statusach grup. Istnieją różne rodzaje i służą różnym celom. Moim zdaniem to dobrze, trzeba tylko ustalić czego i po co używamy. Przede wszystkim każdy z nas używa tu kont osobistych - mamy swoich prywatnych znajomych, z którymi prowadzimy rozmowy, dzielimy się refleksjami. Widzimy, co udostępniają i lubią (jeśli tego chcą).
No właśnie – każdy ma możliwość ustawienia swojej prywatności. Może swoje posty udostępniać publicznie (czyli kiedy ja wejdę na obcy profil, to je widzę), ale lepszą opcją na prywatnym profilu jest udostępnianie znajomym. A kiedy chcemy napisać coś do konkretnej osoby – udostępniamy tylko jej (odpowiednie warianty można wybrać podczas opcji udostępniania). Na moim profilu przed wyborami pojawiało się wiele powiadomień i postów o treści nie tylko niemiłej, ale wręcz wulgarnej – powielane memy przeciwko Komorowskiemu, uchodźcom, rządowi. Żeby tego nie oglądać, po prostu ukryłam profile tych znajomych (wchodzi się na ten profil, szuka w prawym górnym rogu przycisku – obserwujesz, klika i przestaje się widzieć ich wpisy). Natomiast nie wyrzucałam ich z grona moich znajomych – oni cały czas widzą moje wpisy (chyba że mnie też ukryją.
Tę zasadę stosuję do tej pory. Sama decyduję, co chcę przeczytać – np. ukryłam ogólnopolską grupę KOD-u, bo ilość nowych wpisów i komentarzy jest tak duża, że nic spoza nich nie da się odnaleźć. Wchodzę tam regularnie, sprawdzam, czytam, ale to ja wybieram, co chcę zobaczyć. Podpatruję też profile zwolenników Kukiza (są moim zdaniem groźniejsi niż „fani” PiS), ale nie widzę ich wpisów na moim profilu. Tymczasem oni czytają to, co zamieszczam dla nich u siebie – „polubiam” artykuły z różnych ważnych dla mnie gazet, udostępniam wpisy innych, a teraz też zamieszczam informację o KOD-zie i komentuję nasze wydarzenia. To taka moja misja.
Nie mam wśród znajomych ludzi przypadkowych, nie dodaję nieznajomych – z tymi mogę dyskutować na grupach otwartych. Wiem, że niektórzy z nas sądzą, że im więcej znajomych się przyjmie czy zaprosi, a potem zaleje naszą „propagandą”, mamy większe szanse dotarcia do wrogów demokracji. To tak nie działa. Przede wszystkim w ten sposób narażamy się na wpuszczenie na nasz profil hejterów i hakerów (tego doświadczył Mateusz Kijowski), ale też niszczy naszą prywatność, która na naszych własnych profilach powinna być zachowana. Obserwuję teraz moich znajomych, którzy myślą podobnie jak ja, widzę ich dystans do polityki, niechęć do wyrażania swoich przekonań. Nie wiem, skąd to się bierze, może ze zwykłego lenistwa, może z postawy konformistycznej, ale nie będę się nad tym zastanawiała. Wolę pomału, systematycznie otwierać im oczy, informować o naszych pozytywnych działaniach. Jestem przekonana, że znając mnie, ufają w szczerość moich działań.
Lidka Walasek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz