środa, 27 kwietnia 2016

Być czy nie być, czyli o orzeczniczej egzystencji słów kilka

Pewien angielski poeta wypowiedział kiedyś słynne zdanie: „Być czy nie być, oto jest pytanie” Pytanie to, aczkolwiek w innym kontekście, powtarzane jest od jakiegoś czasu w naszym kraju. Mam na myśli oczywiście niezwykle doniosły spór o to, czy orzeczenie TK z dnia 9 marca 2016 roku jest czy nie jest wyrokiem.

Zdania są podzielone, a podział ten zdaje się przebiegać pomiędzy partią rządzącą i jej zwolennikami a … tak właściwie wszystkimi pozostałymi osobami które w tej kwestii się wypowiadały. Od autorytetów w dziedzinie prawa konstytucyjnego poczynając, poprzez kolejne sądy w kraju (w tym Sąd Najwyższy) na Komisji Weneckiej skończywszy. Zwolennicy teorii mówiącej że Trybunał 9 marca 2016 roku wydał co najwyżej opinię twierdzą, że TK powinien orzekać według procedury określonej w tzw. „ustawie naprawczej”, zaś fakt że tego nie uczynił uniemożliwia potraktowania orzeczenia TK jako prawnie wiążącego wyroku. Strona przeciwna zaś argumentuje, że Trybunał słusznie nie zastosował się do niekonstytucyjnych przepisów które Parlament wprowadził w celu zmarginalizowania roli Trybunału. I tu w zasadzie debata się kończy, każdy zostaje przy swoim zdaniu, a w Polsce zaczyna funkcjonować dualizm prawny w zw. ze wskazaną wyżej postawą sądów (a także organów władzy publicznej), z których część zapowiedziała respektowanie wyroku TK z 9 marca 2016 roku (i innych wydanych po nim).

Sytuacje należałoby jakoś rozwiązać. Myślę że jedną z nielicznych kwestii, z jaką obie strony sporu mogłyby się zgodzić (poza jednostkami które za punk honoru postawiły sobie nigdy nie zgadzać się w żadnej kwestii z „tymi złymi”) jest fakt, że dualizm prawny w demokratycznym państwie prawa nie powinien mieć miejsca. Pytanie jak rozwiązać sytuację jest już nieco bardziej skomplikowane. Co nie oznacza że nie warto próbować i taka właśnie próbę postanowiłam przeprowadzić.

Na potrzeby przeprowadzenia rozważań pt. „jest wyrok czy go nie ma” postanowiłam przyjąć założenie, że TK rzeczywiście powinien rozpatrywać kwestię konstytucyjności PiS-owskiej nowelizacji według zasad wprowadzonych przez tę nowelizację. W związku z powyższym, opierając się na przyjętym założeniu muszę stwierdzić, że wydając 9 marca 2016 roku orzeczenie Trybunał nie dopełnił szeregu wymogów proceduralnych, takich jak np. zachowanie stosownego odstępu czasu od wpłynięcia wniosku do jego rozpoznania, odpowiednie obsadzenie składu orzekającego czy rozpoznanie sprawy po uprzednim rozpoznaniu spraw które wpłynęły wcześniej.

Lubię analogię. I pozwolę sobie jedną się posłużyć. Bohaterem mojej analogii będzie obywatel X, który został (niesłusznie!) oskarżony o popełnienie przestępstwa z art. 148 § 1 kk (dla zainteresowanych chodzi o zbrodnię zabójstwa) Sprawę naszego obywatela X rozpatrywał Sąd Okręgowy w miejscowości Y. Sprawę rozpoznał Sąd w składzie 1 sędziego i 2 ławników. Akt oskarżenia został oskarżonemu doręczony 7 marca 2016 roku, zaś 9 marca 2016 roku po przeprowadzeniu rozprawy Sąd wydał wyrok skazujący, mimo iż jeszcze przed rozpoczęciem przewodu sądowego na rozprawie oskarżony poprosił o jej odroczenie, gdyż nie miał czasu aby ze stawianym mu zarzutem się zapoznać i przygotować się do obrony.

Osoby znające polska procedurę karną w tym momencie zapewne zastanawiają się co to za bzdury wypisuje. Przecież zgodnie z art. 28 § 4 kpk w sprawie o zarzut z art.148 § 1 kk sąd powinien rozpaprywać w składzie 2 sędziów i 3 ławników. Poza tym zgodnie z 353 § 1 i 2 kpk w przypadku niezachowania 7- dniowego ostępu pomiędzy doręczeniem oskarżonemu aktu oskarżenia a terminem rozprawy, na wniosek oskarżonego złożony przed rozpoczęciem przewodu sądowego sąd ma obowiązek rozprawę odroczyć. W sposób ewidentny więc Sąd Okręgowy w Y naruszył normy prawne dotyczące procedury karnej, wydając wyrok skazujący naszego X na- powiedzmy- 25 lat więzienia. (Na szczęście nikt nie wpadł jeszcze na, ujmijmy to dyplomatycznie, krańcowo nieprzystający do sądowej rzeczywistości przepis mówiący o konieczności rozpoznawania spraw w kolejności ich wpływu więc nie mogłam w tym zakresie upośledzić wyroku Sądu Okręgowego w Y, za to dla zachowania jako takiej równowagi możemy dodatkowo przyjąć, że oskarżony X nie miał obrońcy, którego to Sąd Okręgowy w Y miał obowiązek mu z urzędu wyznaczyć)

I teraz, w celu skłonienia do głębszego zastanowienia, pozwolę sobie postawić wszystkim którzy dobrnęli do tego miejsca pytanie: co powinien zrobić X aby uniknąć spędzenia 25 lat w więzieniu za zbrodnie, której nie popełnił? Mamy dwie możliwości do wyboru:

1. w przewidzianym przez prawo terminie złożyć wniosek o uzasadnienie wyroku, a następnie wywieść od niego apelację,
czy

2. zignorować orzeczenie Sądu Okręgowego w Y, ponieważ ze względu na fakt że Sąd nie orzekał w przewidzianym przez prawo składzie, nie zachował terminu przewidzianego w art. 353 § 1 kpk i nie wyznaczył oskarżonemu obrońcy z urzędu mimo ze miał taki obowiązek powyższe orzeczenie w sposób oczywisty nie może być uznane za wyrok, a tym samym nie ma żadnej mocy prawnej

Zastanawiam się ilu zwolenników „dobrej zmiany” na miejscu obywatele X wybrałoby opcję nr 2. Myślę że niewielu. Zastanawiam się też jak bardzo byliby zdziwieni wszyscy którzy wybraliby jednak opcję nr 2, gdy nagle dostaliby zaproszenie do spędzenia bezpłatnego pobytu w nie do końca luksusowym, acz pilnie strzeżonym przybytku opłacanym przez Skarb Państwa. Bez możliwości wcześniejszego zrezygnowania z długoletniego urlopu.

Do czego zmierzam? Do tego że w spór o to według jakiej procedury TK powinien badać „ustawę naprawczą” nie ma żadnego znaczenia z punktu oceny czy mamy czy nie do czynienia z wyrokiem. W podanej przeze mnie historii błędy proceduralne nie maiłyby żadnego wpływu na to, że przy niezaskarżeniu wyroku Sądu Okręgowego w Y wyrok ten uprawomocniłby się i podlegałby wykonaniu. Sytuacja wygląda tak samo w przypadku orzeczenia TK. Możemy się kłócić jak powinien orzekać Trybunał, ale to czy zachował on wszystkie wymogi proceduralne czy też nie, nie ma wpływu na moc prawną jego orzeczeń. 9 marca 2016 roku Trybunał wydał wyrok, który powinien zostać opublikowany w Dzienniku Ustaw. Czy wydał go orzekając ściśle według obowiązujących przepisów czy z ich naruszeniem jest może kwestią sporną, ale na obowiązek przestrzegania tego wyroku nie mającą wpływu.

Marta Kamińska

1 komentarz:

Halina Bumbul pisze...

I, jak zwykle,Pis'u nie przeskoczymy. Chamstwa my jeszcze nie umiemy przedyskutować. Wielkie to przed nami wyzwanie, nie wiem, czy w ogóle damy radę z chamstwem zwyciężyć w dyskusji?! A jednak po prostu musimy. Bo jak nie my, to kto?! KOD-zie prowadź nas...