wtorek, 9 sierpnia 2016

Po co nam TK?

Pozwolę sobie tym razem zacząć od wygłoszenia kilku oczywistych stwierdzeń. PRL nie była demokratycznym państwem. Prawa i wolności obywatelskie nie były respektowane przez władze ludową. Wolność słowa i wyrażania poglądów nie istniała. Nie wolno było organizować zgromadzeń wyrażających sprzeciw wobec działań Partii. Osoby które w jakikolwiek sposób krytykowały ówczesną władzę narażały się na represje z jej strony. Niemile widziana była, zwłaszcza w stosunku do osób zajmujących wyższe stanowiska w administracji państwowej, przynależność do kościoła. To tak tytułem wstępu. Myślę że wszyscy się z powyższym zgadzamy.

W tym miejscu chciałam zwrócić uwagę że w poprzednim, słusznie minionym ustroju politycznym istniał akt prawny o nazwie Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, uchwalona przez Sejm Ustawodawczy 22 lipca 1952 roku. Pozwólcie że na potrzeby niniejszego artykułu przytoczę kilka jej fragmentów:
  • Art. 1 Polska Rzeczpospolita ludowa jest państwem demokracji ludowej.
  • Art. 57 Polska Rzeczpospolita Ludowa, utrwalając i pomnażając zdobycze ludu pracującego, umacnia i rozszerza prawa i wolności obywatelskie.
  • Art. 70 ust. 1 Polska Rzeczpospolita Ludowa zapewnia obywatelom wolność sumienia i wyznania. Kościoły i związki wyznaniowe mogą swobodnie wypełniać swoje funkcje religijne. Nie wolno zmuszać obywateli do niebrania udziału w czynnościach lub obrzędach religijnych. Nie wolno tez nikogo zmuszać do brania udziału w czynnościach lub obrzędach religijnych.
  • Art. 71 ust. 1 Polska Rzeczpospolita Ludowa zapewnia obywatelom wolność słowa, druku, zgromadzeń wieców, pochodów i manifestacji.
Tyle na papierze. Jak się powyższe przepisy miały do rzeczywistości dobrze wiemy. Warto jednak zastanowić się dlaczego, skoro Konstytucja PRL przyznawała obywatelom całkiem szeroki zakres praw i wolności, w rzeczywistości nikt tych praw i wolności nie posiadał.

Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle prosta- nie został zapewniony w poprzednim ustroju żaden mechanizm, który skutecznie wymuszałby przestrzeganie przez władzę zapisów zawartych w Konstytucji. Co więcej nie został on zapewniony całkiem świadomie, tak że od początku do końca Konstytucja ta była niczym więcej jak niewiążącą deklaracją polityczną.

Jakiekolwiek prawo, czy to prawo konstytucyjne, cywile czy karne, nie jest w stanie spełniać swojej roli, jeżeli brak jest mechanizmów gwarantujących jego przestrzeganie. Wyobraźmy sobie ze w państwie X bardzo światły ustawodawca wprowadził niezwykle wręcz sprawiedliwy system prawa karnego materialnego, określający co jest przestępstwem i jakie kary grożą za określone zachowanie. W sposób wyczerpujący uregulował wszystkie zagadnienia związane z odpowiedzialnością karną za poszczególne czyny, jednocześnie jednak nie ustanowił żadnych organów powołanych do ścigania sprawców przestępstw. Żadnej policji czy prokuratury, które miałby ewentualnego sprawce przestępstwa złapać i doprowadzić do sądu, samych sądów zresztą tez nie ustanowił. Czy takie prawo, choćby najlepsze, stanowiłoby w takim przypadku rzeczywistą ochronę uczciwych obywateli przed zbrodnią? Oczywiście nie.

Taka sama sytuacja zachodzi na gruncie prawa konstytucyjnego. Konstytucja bez Trybunały Konstytucyjnego, czy ewentualnie innego organu powołanego do kontroli konstytucyjności ustaw i innych aktów prawnych, jest martwa. Staje się tylko nikogo niewiążącą deklaracją polityczną, której przestrzeganie uzależnione jest tylko od dobrej woli urzędników państwowych. Czy raczej jak to ma miejsce w obecnej sytuacji, dobrej woli Jarosława Kaczyńskiego.

Nasza Konstytucja, aczkolwiek na pewno niedoskonała, gwarantuje każdemu z nas podstawowe prawa i wolności obywatelskie. Jeszcze je gwarantuje. Niestety działania rządzących wyraźnie zmierzają do tego, aby powrócić do sytuacji spod rządów Konstytucji z 1952 roku, kiedy to nikt się za bardzo nie przejmował, co w Konstytucji jest zapisane.

Pytanie na dziś: czy naprawdę chcemy do tego wracać?

Marta Kamińska

Brak komentarzy: