środa, 24 sierpnia 2016

Patriotyzm i nacjonalizm czyli o kibicach i wspomnieniu Powstania Warszawskiego

Patriotyzm i nacjonalizm wydają się tymi samymi pojęciami. Niby podobne, ale całkiem inaczej uczą patrzeć na świat i ludzi. I patrioci i nacjonaliści chwalą swój naród, ci pierwsi poprzez afirmację ci drudzy przez nienawiść do innych.

Patriotyzm to afirmacja własnego narodu, miłość do ojczyzny i swojego kraju (ojcowizny w szerokim sensie). Nacjonalizm to nienawiść do nie-swoich. Patriotyzm nie zakłada nienawiści. Można afirmować swój naród, swoją ojczyznę bez wrogości do innych. Nacjonaliści identyfikują się przez opozycję do innych, szybko przeradzającą się w nienawiść, nie tylko słowną ale i wspartą agresywnymi czynami, bójkami itd. W skrajnych przypadkach wojną i ludobójstwem, co znamy bardzo dobrze z historii nie tylko Europy.

Nacjonalizm nienawidzi obcych, pewnie ze strachu. Lub ze źle pojętej miłości. Bo dla nich cenić własny naród oznacza źle mówić o innych a nawet bić obcych. Nacjonalizm wyrasta na kompleksach: że winni wszelkiego zła na świecie są obcy, inni. Patriotyzm wyrasta z wiedzy i dumy z własnego narodu. Z wiedzy i historii, z poczucia siły i pewności, z dumy. Dla nacjonalistów źli są obcy, z innego narodu. Ale pojęcie to jest płynne i szerokie. Tylko nienawiść jest stała. Bo obcy to Niemcy, Ruscy, Amerykanie, Litwini, Ukraińcy itd. No i Żydzi, mimo że obywatele Polski. Ba nawet Polacy żydowskiego pochodzenia to wróg. A teraz wrogiem są imigranci i domniemani "ciapaci".

Skoro za wszelkie zło i niepowodzenia odpowiedzialni są nie-nasi, to każde zło jest pochodzenia od obcych. Stąd łatwo za wrogów uznać nawet Polaków. Bo są np. zdrajcami (cokolwiek by to miało znaczyć, a pojęcie jest pojemne i szerokie), albo lewakami, albo prawakami, albo Polakami gorszego sortu. Wróg się zawsze znajdzie. Jakże często nacjonalizmowi towarzyszą różnorodne teorie spiskowe i legendy miejskie....

Patriotyzm wyrasta więc z siły i dumy, nacjonalizm z kompleksów i wymaga nieustannego podsycania nienawiści. Dostarczania dowodów. Nawet sfabrykowanych. Być „za swoimi” uwidacznia się w różnych aspektach: kibicowskim i etnicznym. Co łatwo zaobserwować na przystankach czy ścianach budynków. Mam na myśli różnego typu napisy.


Zamieszczam dwie fotografie z Zakopanego. Pamiątka z wakacyjnego wyjazdu. Napisy na budynku tak jak na przystanku. Ile widzicie pomazanych przystanów autobuosowych i kolejowych (że jedni to „Pany” a inni to „Ch..e” )? Tak jak zwierzęta - wrogie klany - znaczą teren np. moczem, tak kibice (a może raczej kibole?) szpetnymi napisami. A może jak gangi miejsce? Swoiste ślady socjologiczne, tak jak ślady zwierząt na mokrym piasku.

Znak powstańczej kotwicy (Polska Walcząca), wydawać by się mogło, że to symbol patriotyczny, symbol dumy z bohaterstwa narodowego. Ale okoliczności ukazane na zdjęciach są bardzo mało sympatyczne. Nie sprzyjają dumie narodowej. Chyba tylko jako znaku do wyrażania nienawiści. W sąsiedztwie napisy fanów klubu piłkarskiego. Jak sprawdziłem w internecie Armia Białej Gwiazdy to kibice TS Wisła. Podobnie napis TSW - jako skrót. Kibice, fani drużyny… albo po to, by się z kimś identyfikować i bić z innymi, nienawidzić. Na jednej ścianie oba symbole, kibiców piłkarskich (a może już kiboli czyli chuliganów stadionowych?) i Polski Walczącej. Smutne ale znamienne.


Przypomniało mi się zdarzenie z dzieciństwa. Byłem wtedy uczniem szkoły podstawowej. Przyjechałem do rodziny na wieś i poszliśmy na majówkę, taką z tańcami. Gdy zbliżaliśmy się miejsca potańcówki moi bracia stryjeczni i kolega ze wsi krzyknęli „uciekaj” i szybko pobiegli w inną stronę. Zanim zareagowałem to już dostałem z pięści. Dużo starszy ode mnie chłopak zeskoczył z wozu i mnie uderzył. Jak się okazało dostałem "przypadkiem", bo szedłem z chłopakami z konkretnej wsi a kilka dni temu był mecz dwóch wiejskich drużyn. I „moja” wieś akurat wygrała. Ot, mecz na piaszczystym, wiejskim boisku, poza jakąkolwiek ligą. Miejscowi szybko rozpoznali twarz „obcego” i zwiali. Ja, jako niezorientowany, ucierpiałem. To były lata siedemdziesiąte. Przykład kibiców czy kiboli? Wtedy jeszcze nie było szalików. Bicie obcych (albo domniemanych obcych) było to same.

Identyfikacja ze swoją wsią przeciw innym. Ludzie potrzebują jakieś identyfikacji, poczucia wspólnoty. Chcą być w drużynie. Poczucie wspólnoty może być budowane w formie patriotyzmu (lub w formie fanów klubu piłkarskiego) a więc na emocjach pozytywnych. Ale może być budowane na niechęci, nienawiści. Zarówno w wydaniu kibolskim jak i nacjonalistycznym. Takie atawistyczne identyfikowanie się z chordą lub plemieniem. Ale my zdaje się jesteśmy na wyższym stopniu cywilizacji? I organizacji społecznej.

Ludzie społecznie pogubieni, młodzież pogubiona. Szuka czegoś wartościowego, ważnego, ale czasem dostaje atrapę i surogat. Nacjonalizm jest atrapą patriotyzmu. Jest atrapą wspólnoty. Szkoda piłkarskich Orlików. Dawały szansę na grę i rozwój fizyczny. Alternatywą mają być wiejskie przystanki i mało uczęszczane rudery w miastach? Gdzie znakami będzie objaśniać się identyfikację kto swój a kto obcy i „lać go trzeba”?

To dobrze, że różni ludzie, w tym kapłani wychodzą do tych środowisk kibicowskich. Jest to trudne. Przykład relacji z takiego parafialnego spotkania z fanami klubu piłkarskiego. „Aby rozdać wszystkie prezenty postanowiono zorganizować konkurs w którym dzieciaki podzielone na drużyny miały zaśpiewać jedną z pieśni zasłyszanych przy Reymonta. Wiślakom najbardziej przypadły do gustu: „Jesteśmy zawsze tam…” oraz „Puchy w ręce i malować, Wisła musi dominować”. Faworytem publiczności był występ kilku chłopców, którzy postanowili zaśpiewać: „To my, to my, wściekłe Psy, z Dywizjonu 303!”, ale księdzu się chyba nie spodobało i postanowił tę ekipę zdyskwalifikować, błogosławiąc im przy okazji, wprawiając przy tym całą salę w śmiech.”

Nie znam tych pieśni, ale nawoływanie do malowania (walki na napisy) nie tylko mnie - jak widać - wprawia w zakłopotanie. A zwłaszcza łączenie bohaterów narodowych z kibicowskimi przepychankami.

Potrzeba identyfikacji głęboko w nas drzemie. Po tysiąckroć wolę patriotyzm od nacjonalizmu.

Stanisław Czachorowski

Brak komentarzy: