Tego dnia nikt nie zastanawiał się nad sensem „okrągłego stołu”. Wiedzieliśmy wszyscy, że to układ pomiędzy starym a nowym światem. Takie klasyczne coś za coś. Partyjni prominenci oddają władzę, zachowując swoją dobrą pozycję, koneksje i kupując sobie święty spokój, bezkarność na przyszłość. Jednak czy to było dla nas ważne? Kończyła się mroczna epoka i tylko to się liczyło. Bez przelewu krwi, bez jakiś ostrych zawirowań, bez załamań społecznych.
Tego dnia byliśmy szczęśliwi. Po tylu latach zakłamania, życia w klatce pełnej śmieci, zamknięci w socjalizmie...teraz świat się przed nami otwierał. Teraz wreszcie poczuliśmy ten niesamowity powiew wolności. Wreszcie z szarej masy mieliśmy stać się pełnoprawnymi obywatelami, którzy mogą mówić, co chcą, układać swą codzienność po swojemu. Koniec z cenzurą, partyjną propagandą, narzuconą przyjaźnią z Wielkim Bratem. Koniec z prześladowaniami, łamaniem praw człowieka. 4 czerwca 1989 roku zaczęła się Polska, która przez tyle lat była tylko niedościgłym marzeniem.
4 czerwca 1989 roku do urn wyborczych poszło 17 milionów Polaków (62% uprawnionych do głosowania). Trzeba przyznać, że to frekwencja marzenie :) Nigdy, nigdy nie zapomnę, jak bardzo byłam świadoma rangi tych wyborów. Nie tylko ja, ale my wszyscy :) Nigdy nie zapomnę oczekiwania na wyniki i ...wręcz szał radości. To tak, jakbym urodziła się ponownie, ale w tęczy, w tej wreszcie pełnej barw, Polsce. Płakaliśmy ze szczęścia. Obcy ludzie na ulicach uśmiechali się do siebie, ściskali. Urodzona w mroku wreszcie dostałam szansę życia w kolorach.
Kolejne lata były, jakie były. Popełniliśmy mnóstwo błędów. Zachłyśnięci wolnością, zapomnieliśmy, że nic co dobre, nie jest dane na zawsze. Zamiast uczyć się demokracji, która tak naprawdę nigdy w naszej historii nie zakorzeniła się na dobre, weszliśmy ostro w populizm, nepotyzm, układy i układziki. Szybko zapomnieliśmy o tych wartościach, o które walczyliśmy tyle lat. Coś nam się udało, oś zawaliliśmy, ale … gdybym mogła cofnąć się w czasie, to nie zmieniłabym niczego na kartach naszych dziejów najnowszych ...nadal 4 czerwca 1989 roku byłby dla mnie symbolem najwspanialszej metamorfozy państwowej, Polski moich snów. Od 4 czerwca 1989 roku to moja Polska, moja Ojczyzna, mój dom, moje spełnienie…
Obecna władza nie przewiduje żadnych uroczystości rocznicowych. Dla nich „okrągły stół” to zdrada ideałów wolnościowych, choć to przecież ich „bohaterowie” radzili przy tym stole i dogadali się z bossami PZPR. Oni zrobiliby to inaczej czyli...jak? Tego chyba sami nie wiedzą.
Nie będzie uroczystości państwowych, flag, przemówień. I wiecie, może dobrze. Ich pamięć to jak bezczeszczenie tego, co dla nas najcenniejsze, najbardziej wartościowe. A niech sobie milczą. Udają, że 4 czerwca to zwykły dzień. A niech się taplają w swoim bagienku obłudy...ważne, że my pamiętamy. I tej pamięci PiS nam nie odbierze. Tak jak nie odbierze nam wiary, że my, obywatele tego kraju, zasługujemy na demokratyczną, wolną Polskę. Że już teraz będziemy dbać o nią, pilnować i uczyć się z pokorą na wszystkich błędach, by nigdy...nigdy nad naszą Ojczyzną nie zapadła noc… by nigdy więcej coś takiego jak PiS już nie miało szans dorwać się do władzy...
Tamara Olszewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz