środa, 6 maja 2020

Dziękuję - wiersz Mateusza Damięckiego

DZIĘKUJĘ
Za pogardę, za pychę, za wasz jad i za ciche
nocą śmierci wyroki wydane.
Potem z samego rana długopisem Adriana
podpisane, choć nieprzeczytane.
Za mój wstyd przed Zachodem, za ruletkę ze Wschodem,
za sponsoring sPiSkowej teorii.
Za te ,,mordy zdradzieckie" i za groby radzieckie,
za pisanie od nowa historii.
Za szpitale, za szkoły, za teatry, kościoły,
za muzea i za telewizję.
Za ,,Jedynkę", za ,,Dwójkę", za Kurskiego, za ,,Trójkę"
i rządowych pojazdów kolizje.
Za brak perfum i stylu, za garnitur z winylu,
za biel skarpet do czarnych sandałów.
Za tandetę, za broszki, za kropeczki i groszki
i za gnój wlany do trybunałów...
Za ,,półtorej miesiąca" żenujące bez końca,
form, przypadków i przysłów mylenie.
Za gardzenie mównicą w kraju, a za granicą,
za wymowne sromotne milczenie.
Za wiatraków demontaż, z Rosji węgla kolportaż,
mateczniki rżnięte bez litości.
Kukły Żyda spalenie oraz za przyzwolenie
na brunatne ,,Marsze Wolności".
Za obłudę, za bierność, za rozpustę, pazerność,
za koperty pod toruńskim stołem.
Za przymykanie oczu na krzyż w dziecięcym kroczu,
za małżeństwo ze ,,Świętym Kościołem".
Za, do skutku obrady, za ubóstwa parady
i za srebrny, podniebny wieżowiec.
Waszych wszy premiowanie i marszałka latanie
na rachunek ludu - stada owiec.
Za ,,dyskretne" rozmowy w restauracji ,,U Sowy" ,
za w sałatce zatęchłą padlinę.
Za mój świat w misce ryżu, za widelec w Paryżu,
za profesor Pawłowicz Krystynę.
Za żołnierzy wyklętych, za ministrów rozdętych,
za posłanki i posłów do prania.
Za ten cyrk, kabarecik, za ,,Rzecznika Praw Dzieci",
co od żłobka śle na polowania.
Za zabawę z sądami, granie Misiewiczami,
za Banasia, Get Back i za SKOKI,
Szydła, haki, zasieki i za robienie beki
z wyborów a z wyborcy - wywłoki.
Za mój strach, za bezsenność, i za waszą sumienność
w programowym łamaniu godności,
w wyśmiewaniu człowieka, wszak nie zadrży powieka,
gdy kopiecie bezbronne słabości.
Za tragedię zgwałconej, za obietnic miliony,
waszą zdradę, waszą prostytucję.
Za rzucane po równo: błoto, brud, syf i gówno
w moją FLAGĘ, w moją KONSTYTUCJĘ.
Za to wszystko się kłaniam, przed odrazą się wzbraniam,
więcej - leję szampana po brzegi.
Za to wszystko dziękuję. Dzięki wam porządkuję
fejsbookowych znajomych szeregi.
Jednych łatwiej zapomnieć, innym trzeba przypomnieć,
że nie lubię, gdy w twarz mi się spluwa.
Na odchodne szczekają, bluźnią i ujadają.
Tak się właśnie nienawiść wykuwa.
Wiem, kto z nich za pięć stówek, ser i kilka parówek
oddał Polskę złodziejom w niewolę.
Wiem też, komu trzynastka na ofiarę i ciastka
odebrała myślenie i wolę.
Dzięki wam widzę jasno, kto jest ślepy, kto zasnął,
a kto nadal ma otwarte oczy
i bez cienia zwątpienia, chwyta sens powiedzenia,
że to pycha przed upadkiem kroczy.
Dzięki wam wiem na pewno, kto jest drzewo, kto drewno,
kto jest prawa a kto lewa ręka.
Wiem co silne, co marne, wiem co białe, co czarne.
Dzięki wam moje lustro nie pęka.
Dzięki wam na ulicy poznam wroga w przyłbicy
w strachu wzgardy i w zbroi uprzedzeń.
Dzięki Wam w tłumie zawsze przyjaciela wypatrzę,
bo swojego rozpoznasz w potrzebie.
Swój nie pluje, nie klęczy, swój nie flekuje tęczy
i nadzieję ma w sercu na skraju.
Swój ma jasne spojrzenie oraz jedno pragnienie
- by znów było normalnie w tym kraju,
żeby w końcu przestali w żywe oczy łgać, mamić,
by podłości nie mydlić polskością.
Byśmy mogli niebawem prawo znów nazwać prawem,
sprawiedliwość zaś - sprawiedliwością.
Jeszcze jedno marzenie już na koniec, przez cienie
z mroku w słońce przebija się śmiało:
aby kiedyś, mój synku, gdy dorośniesz Kruszynko,
być Polakiem aż tak nie bolało...
Mateusz Damięcki

Brak komentarzy: