czwartek, 20 lutego 2020

Szanowny Rodzicu mojego Ucznia

Szanowny Rodzicu mojego Ucznia. Żadnego konkretnego, takiego ucznia z kiedyś i teraz, ucznia rozmnożonego cudownie na wszystkich moich uczniów.
Muszę Ci się przyznać do pewnej bezradności.
Trochę znam się na języku polskim, choć nie jestem jakimś wyjątkowym mistrzem w tej dziedzinie. Do matury potrafię przygotować, zazwyczaj będzie powyżej średniej krajowej w liceach, czasem nawet sporo. I w tym są ode mnie lepsi, ale generalnie nie ma o co się niepokoić. Uczeń wyjdzie z tymi procentami, które są przecież tak ważne.
Trochę znam się na literaturze, choć częściej podpowiadam seriale, bo łatwiej wtedy znaleźć wspólnego język. Tak jakoś wyszło, że łatwiej rozmawiać o Breaking Bad niż o Nad Niemnem. To w sumie nic złego, znak czasu, wcale nie z tych najgorszych. Przecież powieści pozytywistyczne też były pisane w odcinkach. Prus to nawet walnął w gazecie cliffhanger. Do tej pory nie wiemy, co stało się z Wokulskim.
Moja bezradność bierze się z Ciebie, Rodzicu mojego Ucznia, choć trochę znam się na ciemności w głowie dzieciaków. W tym jestem jeszcze bardziej niekompetentny niż w języku polskim. Poruszam się po grząskim terenie domysłów, prawd psychologicznych, jednostkowych przypadków, agresji wobec własnego ciała, senności, kompletnej rezygnacji, mglistych przeczuć dalszego życia i strachu przed nim.
Podobnie jak istnieją bardzo fajni rodzice, bez różnicy, czy na liczbę mnogą, czy pojedynczą, podobnie, jak istnieją dzieciaki, które nie mają większych problemów egzystencjalnych ponad to, czy w Fortnite pokonają wystarczającą ilość przeciwników lub czy w KFC będą fajne promocje, to tak samo istnieją rodzice nieidealni oraz nieidealne dzieci z plecakiem problemów, które są większe od nich samych.
To nie musi być przemoc. To nie musi być nic wyjątkowo ekstremalnego. Paradoksalnie na to jest łatwiej reagować. Są sposoby i instytucje. Mniej lub bardziej, ale pomogą.
To może być coś, co powoduje, że Twoje dziecko, Szanowny Rodzicu nie może się skupić na niczym, a często zaczyna się skupiać na rysowaniu ostrych map na swojej skórze. Niektórzy później myślą o śmierci, niektórzy nawet spróbują jej dotknąć. Niektórzy nie zrobią nic z tych rzeczy.
Po prostu będą może bledsi, trochę śpiący, trochę bardziej milczący.
Jestem bezradny, Szanowny Rodzicu, wobec Twojego rozwodu. Nic nie poradzę na prawne przepychanki sądowe. Nic nie zrobię w sprawie Twojej niechęci wobec homoseksualistów. Nie zmienię świata, żebyś szybciej łapał dylematy płci. Nie ogarnę rzeczywistości na tyle, żebyś lepiej dobierał sobie nowych partnerów, do czego masz pełne prawo, ale tam gdzieś tkwi dzieciak. Nie dam rady wpłynąć na ojca, który jako mężczyzna uważa, że ma prawo być wymagający. A jedynym argumentem, dlaczego tak, jest bo.
Nie poradzę sobie z tym, że na mnie przenosisz swoje poczucie winy, gdy ja nie przenoszę na Ciebie mojego poczucia win.
Nie uzdrowię mieszkania ze zbyt nadopiekuńczą matką. Nie namówię milczących do rozmów. Nie powstrzymam krzyczących od krzyków w kraju, w którym wszyscy krzyczą. Nie wytłumaczę, że sukces nie bierze się tylko z mierzalnych osiągnięć, gdyż może być bardzo niemierzalny.
Szanowny Rodzicu, ja nie jestem rodzicem Twojego dziecka. Jestem tylko nauczycielem. Na dodatek ja konkretny nie mam rodziny i nigdy nie będę jej miał. Z pewną dobrą zazdrością spoglądam na to, że Ty masz, byłeś odważny, pewny, podjąłeś ryzyko. Bardzo to szanuję.
Popełniam wiele błędów jako nauczyciel, czasem coś zrobię dobrze. Ty masz tak samo. Kłopot w tym, że ode mnie możesz przenieść dziecko do innego nauczyciela, nawet do innej szkoły.
Twoje dziecko zawsze będzie Twoim dzieckiem. Mnie ma przez parę lat, Ciebie na całe życie.
Czujesz różnicę? Bo ja czuję, choć głównie się martwię, co czują te dzieciaki.
Nie zawsze tak potrafiłem. Być może dlatego nigdy nie będę miał swoich dzieci. Ty masz.
Tak sobie myślę, że nie będziesz miał nic lepszego na świecie.

Brak komentarzy: