No i oświeciło mnie. Już wszystko rozumiem. Włączyłam swoją inteligencję, która ostatnio nieco przysnęła, logikę myślenia, umiejętność przyczynowo skutkową plus nieco wybujałą fantazję i wreszcie wiem. Wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Zaczęło się od rzuconej obietnicy, która pewnie miała pozostać w niebycie, ale jednak stała się sztandarową. Trzeba było dobudować do niej jakąś ideologię, więc prezes wymyślił, że 500 plus to przyszłość narodu, bo będzie nam się rodzić mnóstwo dzieci.
Po wygranych wyborach emocje opadły, przyszło lekkie opamiętanie, liczenie, myślenie i okazało się, że to chyba taka drogą nie pójdzie. Jak więc zmusić Polki do rodzenia? Ha, od czego ma się przyjaciół w Kościele. Po całonocnej naradzie ustalono, że znowu podejmie się temat zakazu aborcji. Nie usuwasz to rodzisz, jak rodzisz to dzieci przybywa i tak ma być. Pierwszy krok już zrobiony. Fundacja PRO składa projekt, episkopat rozsyła listy, a władza kryguje się jak dziewica. Niby za zakazem, niby nie teraz, niby słucha ludu, niby zgadza się z obrońcami życia, niby, niby, niby.
A tak naprawdę wszystko już przygotowane. Macice i penisy z półki tzw. nieproduktywnej obłoży się wysokim podatkiem. Stworzy się nowe miejsca pracy dla całej rzeczy tzw. opiekunów rodziny (rozładuje to kolejkę chcących do koryta, co to pod drzwiami prezesa wciąż tkwią). Ich rola będzie wiekopomna, wielka i niezastąpiona. To oni będą pilnować, by seks każdego miał tylko znaczenie prokreacyjne, zgodnie z zasadą – nie chcesz dzieci to płać podatek albo tylko zimny prysznic. Będą prowadzili kalendarzyki małżeński, a podczas aktu poczęcia, będą udzielali na bieżąco wskazówek i rad. Za tzw. nietrafiony stosunek (czyli bez efektu finalnego) jednorazowa kara i terapia u eksperta z kościoła. Dla kobiet stanu wolnego powoła się rejonowe komisje śledcze, które będą uważnie obserwowały i w razie jakiegoś spontanu seksualnego wkroczą do akcji, po czym procedura jak wyżej.
PiS może zaczerpnąć też wzorców, znanych z historii. Ot, taka niemiecka instytucja Lebensborn. Idealna dla kobiet i mężczyzn stanu wolnego i jakież szanse na wzrastający przychówek. Można też wziąć przykład z bardzo „humanitarnej” polityki małżeństwa Ceausescu, która przyniosła świetne efekty. Dzieci rodziło się mnóstwo. Nieważne, że sierocińce pękały w szwach, ważne że plan został wykonany, a Rumunia rosła w siłę młodym, acz schorowanym, niedouczonym i zagłodzonym, pokoleniem.
Tak samo i my, naród polski rozkwitniemy, staniemy się jednym wielkim, szczęśliwym placem zabaw. Wyhodujemy sobie całą masę dzieci, które potem, gdy dorosną, będą z poświęceniem bronić naszych granic przed wrogami. Tak mówią największe autorytety i eksperci od prokreacji. Musi Nam się wreszcie zakodować, że te macice, o których myślimy, że są nasze to wroga propaganda. Pamiętajcie, każda polska macica to własność prezesa. I tego się trzymamy.
Tamara Olszewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz