niedziela, 10 kwietnia 2016

Dzień 10 kwietnia 2016 roku wreszcie mija

Gdybym była osobą chodzącą do kościoła, leżałabym pewnie teraz krzyżem przed Krzyżem, dziękując Bogu, że wreszcie koniec Dnia Pamięci Smoleńskiej. Nie ukrywam, wypiłam jednego drinka, by przetrwać pisowskie obchody, a że mam słabą głowę to zdecydowanie mi to pomogło.
Był gwar, był szał, była deklaracja, że dzisiaj co najmniej milion Polaków zjednoczy się w bólu i cierpieniu. Coś jednak nawaliło, bo przed Pałacem Prezydenckim zebrało się ok. 22 tysięcy ludzi. Jak znam życie, to liczba ta do jutra wzrośnie co najmniej pięciokrotnie. Czepiać się jednak nie będę, bo rozumiem, jak się nie stawia na jakość to trzeba na ilość. Tak więc te tłumy zdobyły dziś Warszawę, by miłością, zrozumieniem, współczuciem wspólnie łączyć się tragicznym wspomnieniem. Nawet drewniany krzyż stanął na Krakowskim Przedmieściu, by było tak jak wtedy. Pojawiły się też stoiska Solidarnych 2010 i Gazety Polskiej, gdzie sprzedawano bezgustowne gadżety, film Mgła oraz publikacje, te „prawdziwe” o zbrodni smoleńskiej i prezydencie Dudzie. Ciekawe, czyżby przewidywali, ąe i Dudę może spotkać coś złego? Spokojnie, Trybunał Stanu to przecież nie aż taka katastrofa.

Kiedy rano włączyłam telewizor za serce chwyciła mnie scenka przygotowań do Wielkiego Dnia. Grupka osób okryta czerwonymi pelerynami ze strasznie kiczowatą fotką Jezusa, jakaś kobiecina z symbolem Polski Walczącej, inna w chustce z wizerunkiem Marii Kaczyńskiej, a wszyscy razem, jak w amoku wrzeszczący „Brawo Beato, damy radę”. Konia z rzędem temu, kto mi wyjaśni, co ma Beatka i „damy radę” wspólnego z rocznicą smoleńską? Jestem chyba za głupia, bo nie łapię kontekstu.

Niezwykle ujął mnie marsz Solidarnych 2010 ze zdjęciami poległych (zabitych?) w katastrofie. Jestem przekonana, że wszystkie rodziny ofiar smoleńskich były uniesione tym aktem oddania i zawłaszczeniem ich bliskich. Marsz szedł sobie spokojnie, taki patetyczny, milczący, pełen godności, ale uczestnikom nerwy puściły przed Uniwersytetem Warszawskim. Krew ich zalała, gdy zobaczyli plakaty z przypomnieniem, że trzeba opublikować orzeczenie TK i poleeeciałaaa wiązanka. Określenia "złodzieje", "ubecja", "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "alimenty zapłacone” to te delikatniejsze, innych nie zacytuję, bo kultura osobista mi na to nie pozwala.

Wielkie wrażenie zrobiła nam nie wypowiedź pani Wasserman, według której, nikt poza rodzinami dziś czczonych, nie wie, co to jest stracić swoich bliskich w taki sposób. Wstyd mi bardzo, że moja empatia nie nadąża. W końcu mój ojciec zmarł tylko na raka, mąż podobnie, mama po kolejnym udarze, bliski mi Ktoś w wyniku wypadku. To przecież ma zdecydowanie mniejszą rangę, mniej boli, więc chyba muszę błagać tą panią o wybaczenie. Darujesz mi Kobieto, że nie rozumiem Twojej traumy? Moje przeżycia, podobnie jak innych to pikuś. Twoja wypowiedź mi to uzmysłowiła.
Słów, zgodnych z kościelnym przykazaniem miłości było dzisiaj od groma i trochę. Duchowni na licznych mszach nawoływali o prawdę, przed Pałacem Prezydenckim znowu wykorzystano wiersz Herberta „17 września” zaczynający się od słów „Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco ”. Nad Warszawą unosi się wielki Duch prawdziwego Miłosierdzia, wielkie wezwanie o obalenie kłamstwa, rozliczenie, ukaranie, zasądzenie, dobicie itp. Itd. A przegląd treści transparentów ależ podkreśla rangę dnia wspólnego przeżywania i odczuwania. Hasła Zlikwidować Trybunał Konstytucyjny - lewacki kaganiec, przeciw odrodzeniu się Wolnej Polski", "Patrioci popierają polski rząd a zdrajcy i kapusie nadają do Brukseli", "Smoleńsk - 6 lat kłamstw i zacierania śladów" są jak miód na moje serce. Przyzwyczajona do takiej retoryki nie umiałabym się znaleźć w społeczeństwie miłującym się nawzajem i szanującym. Tak więc, kamień mi z serca, że wciąż jest tak, jak jest. Nieco zaskoczył mnie prezydent Duda, mówiący o współwybaczeniu, jednak szybko do mnie dotarło, że to kolejne puste słowa, więc przestałam się nimi ekscytować

Żal mi nieco prezesa. Nieźle się dzisiaj nabiegał. Od tablicy do tablicy, które jak grzybki po deszczu pojawiły się w stolicy i nie tylko. Wszędzie trzeba było dobrze wyglądać, pomachać do tłumu, przemówić. To spory wysiłek dla człowieka w tym wieku. Jeszcze ostatnie przemówienie i czas do łóżeczka, czas na odpoczynek.

Chcę pogratulować animatorom dzisiejszego Dnia Pamięci. Udało im się pięknie przykryć wspomnienie tragedii politycznymi przemówieniami, radością, że Polska ich teraz, więc mogą wszystko, straszeniem, że rozliczą i ukarzą. I te wielkie słowa. I te tłumy zachwycone, zapatrzone, zasłuchane w najprawdziwszą prawdę. I gdzieś tak, nieco z boku ofiary katastrofy spoza PiS, politycy innych opcji politycznych, „gorszy sort” w zadumie. Zapaliłam świeczkę, sama i z daleka od tego cyrku, który nam znowu zafundowano. Co za szczęście, że następna rocznica dopiero za rok. Uffffff

Tamara Olszewska

Brak komentarzy: