Niektórzy pytają mnie, czemu sterczę pod Sejmem i protestuję. Odpowiem.
Nie jestem ubekiem, pozbawionym przywilejów politykiem, sympatykiem Platformy Obywatelskiej (w idealnym świecie głosowałbym na Zielonych, ale polscy się nie nadają) ani bogaczem. Nie jestem nawet gejem i ateistą (choć katolikiem również absolutnie nie).
Rok temu po wyborach byłem smutny, bo PiS i całą radykalną prawicę uważam za groźną. Nie przyszło mi jednak do głowy negować wyniku demokratycznych wyborów i nazwę "KOD" uważałem za nadużycie względem historii. To się zmieniło.
Nie neguję wyniku wyborów. Nie akceptuję metod sprawowania władzy i wykraczania poza mandat. Nie akceptuję faktu, że Kaczyński rządzi krajem bez oficjalnego stanowiska i odpowiedzialności za swoje czyny. Że znaczenie terminu "arogancja władzy", gęsto wykorzystywanego w kampanii zostało wyniesione na poziom galaktyczny. Nie było tak aroganckiej władzy od czasu PRL - i żadne ośmiorniczki Sikorskiego nawet nie umywają się do tego, co słyszę codziennie. Codziennie!
Nie akceptuję zakazywania mi handlu w niedzielę. Nie akceptuję ograniczania dostępu dziennikarzy do posłów, bo poseł jest pracownikiem kontraktowym narodu i przed nim odpowiada. Nie akceptuję usuwania flagi UE z Kancelarii Premiera. Nie akceptuję faktu, że krajem rządzi człowiek wykluczony cyfrowo, który nie ma rodziny, komputera, konta w banku, prawa jazdy, nie zna języków obcych i zasadniczo żyje inaczej, niż 90% współczesnych ludzi.
Nie akceptuję tolerowania naziolstwa, dyskryminacji mniejszości i wrogiej względem cudzoziemców narracji publicznej. Nie akceptuję cofania reformy edukacji i histerii wobec sześciolatków w szkołach (sześciolatki AD 2016 znacznie różnią się od sześciolatków AD 1995). Nie akceptuję szmacenia urzędu Prezydenta RP. Nie akceptuję nocnych głosowań. Nie akceptuję zajmowania się wyimaginowanymi ubekami i komunistami w 2016 roku (srsly?!). Mało?
To jeszcze nie akceptuję demolki Trybunału Konstytucyjnego, podporządkowywania prokuratury i sądownictwa Ministrowi Sprawiedliwości, notorycznego łamania Konstytycji przez Prezydenta i Premierkę, łamania regulaminu Sejmu, niewpuszczania opozycji na absurdalne głosowanie budżetu w sali kolumnowej, nazywania faktycznego centrum "lewactwem" (umówmy się - lewakiem to jestem ja :) a nie jakiś Petru), kultu jednostki prezesa, mieszania religii z polityką i prawodawstwem oraz forsowania projektów czysto ideologicznych (całkowity zakaz aborcji). Docelowo życzyłbym sobie faktycznego rozdziału Kościoła od państwa, opodatkowania go, wycofania religii ze szkół oraz symboli religijnych z budynków publicznych - przy czym wiem, że nie gwarantują tego rządy żadnej z obecnie istniejących partii. Wreszcie - radykalnie nie akceptuję dewastacji przyrody przed Szyszkę, którego szczególnie nienawidzę.
Mógłbym kontynuować, ale mi się nie chce. A nawet nie doszedłem jeszcze do Macierewicza, Błaszczaka, Kuchcińskiego i pani od deportacji ateistów, od której słów do dziś nikt się nie odciął!
Stoję i marznę, bo jestem wkurwiony. Po ludzku, nie politycznie. A jeśli komuś udało się zradykalizować nawet mnie - winszuję kreatywności.
PS: nie zamierzam obrażać ludzi o odmiennych poglądach. Odmawiam. Szanuję wszystkich, kocham ludzi i każdy ma prawo do swoich preferencji. Polecam wszystkim.
Peace out - and I mean it.
Jakub Sieńczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz