Pozwolę
sobie tym razem zacząć od wygłoszenia kilku oczywistych
stwierdzeń. PRL nie była demokratycznym państwem. Prawa i wolności
obywatelskie nie były respektowane przez władze ludową. Wolność
słowa i wyrażania poglądów nie istniała. Nie wolno było
organizować zgromadzeń wyrażających sprzeciw wobec działań
Partii. Osoby które w jakikolwiek sposób krytykowały ówczesną
władzę narażały się na represje z jej strony. Niemile widziana
była, zwłaszcza w stosunku do osób zajmujących wyższe stanowiska
w administracji państwowej, przynależność do kościoła. To tak
tytułem wstępu. Myślę że wszyscy się z powyższym zgadzamy.
W
tym miejscu chciałam zwrócić uwagę że w poprzednim, słusznie
minionym ustroju politycznym istniał akt prawny o nazwie Konstytucja
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, uchwalona przez Sejm Ustawodawczy
22 lipca 1952 roku. Pozwólcie że na potrzeby niniejszego artykułu
przytoczę kilka jej fragmentów:
- Art. 1 Polska Rzeczpospolita ludowa jest państwem demokracji ludowej.
- Art. 57 Polska Rzeczpospolita Ludowa, utrwalając i pomnażając zdobycze ludu pracującego, umacnia i rozszerza prawa i wolności obywatelskie.
- Art. 70 ust. 1 Polska Rzeczpospolita Ludowa zapewnia obywatelom wolność sumienia i wyznania. Kościoły i związki wyznaniowe mogą swobodnie wypełniać swoje funkcje religijne. Nie wolno zmuszać obywateli do niebrania udziału w czynnościach lub obrzędach religijnych. Nie wolno tez nikogo zmuszać do brania udziału w czynnościach lub obrzędach religijnych.
- Art. 71 ust. 1 Polska Rzeczpospolita Ludowa zapewnia obywatelom wolność słowa, druku, zgromadzeń wieców, pochodów i manifestacji.
Tyle
na papierze. Jak się powyższe przepisy miały do rzeczywistości
dobrze wiemy. Warto jednak zastanowić się dlaczego, skoro
Konstytucja PRL przyznawała obywatelom całkiem szeroki zakres praw
i wolności, w rzeczywistości nikt tych praw i wolności nie
posiadał.
Odpowiedź
na to pytanie jest niezwykle prosta- nie został zapewniony w
poprzednim ustroju żaden mechanizm, który skutecznie wymuszałby
przestrzeganie przez władzę zapisów zawartych w Konstytucji. Co
więcej nie został on zapewniony całkiem świadomie, tak że od
początku do końca Konstytucja ta była niczym więcej jak
niewiążącą deklaracją polityczną.
Jakiekolwiek
prawo, czy to prawo konstytucyjne, cywile czy karne, nie jest w
stanie spełniać swojej roli, jeżeli brak jest mechanizmów
gwarantujących jego przestrzeganie. Wyobraźmy sobie ze w państwie
X bardzo światły ustawodawca wprowadził niezwykle wręcz
sprawiedliwy system prawa karnego materialnego, określający co jest
przestępstwem i jakie kary grożą za określone zachowanie. W
sposób wyczerpujący uregulował wszystkie zagadnienia związane z
odpowiedzialnością karną za poszczególne czyny, jednocześnie
jednak nie ustanowił żadnych organów powołanych do ścigania
sprawców przestępstw. Żadnej policji czy prokuratury, które
miałby ewentualnego sprawce przestępstwa złapać i doprowadzić do
sądu, samych sądów zresztą tez nie ustanowił. Czy takie prawo,
choćby najlepsze, stanowiłoby w takim przypadku rzeczywistą
ochronę uczciwych obywateli przed zbrodnią? Oczywiście nie.
Taka
sama sytuacja zachodzi na gruncie prawa konstytucyjnego. Konstytucja
bez Trybunały Konstytucyjnego, czy ewentualnie innego organu
powołanego do kontroli konstytucyjności ustaw i innych aktów
prawnych, jest martwa. Staje się tylko nikogo niewiążącą
deklaracją polityczną, której przestrzeganie uzależnione jest
tylko od dobrej woli urzędników państwowych. Czy raczej jak to ma
miejsce w obecnej sytuacji, dobrej woli Jarosława Kaczyńskiego.
Nasza
Konstytucja, aczkolwiek na pewno niedoskonała, gwarantuje każdemu z
nas podstawowe prawa i wolności obywatelskie. Jeszcze je gwarantuje.
Niestety działania rządzących wyraźnie zmierzają do tego, aby
powrócić do sytuacji spod rządów Konstytucji z 1952 roku, kiedy
to nikt się za bardzo nie przejmował, co w Konstytucji jest
zapisane.
Pytanie
na dziś: czy naprawdę chcemy do tego wracać?
Marta Kamińska
Marta Kamińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz