poniedziałek, 6 marca 2017

Reduta Prezesa


Przybyłem do Sejmu,
Spojrzałem nieśmiało:
Dwustu posłów spało.

I widziałem ich wodza:
Beknął, ręka skinął,
I schyliwszy się nieco,
Skarpetki podwinął.

Nie zważając na dźwięki
Chrapiącego chóru,
Drugą ręką otrząsnął
Łupież z garnituru.

Wylewa się z mównicy
Bezdenna głupota
Długą mętną przemową,
Jako lawa błota.

Znów spojrzałem na salę,
A w ławach, jak sępy,
Czekają na swą kolej
półsenne zastępy.

Tam w centrum posłanka,
Jak fryga się zwija,
Pali piersią, rwie zębem,
Oddechem zabija.

Ta posłanka nigdy
Nie zaznaje nudy,
Gdy nie gada głupot,
To wsuwa fastfoody.

Dalej prokurator
Rozmarzył się senny:
- Wraca moja młodość,
Wraca stan wojenny!

Dalej poseł Płaszczak:
Nie przejdą KOD-owcy!
Obroni nas Antoni
I jego ORMO-wcy!

Antoni siedzi z brzegu,
Cały nawiedzony.
Właśnie ma widzenie:
Latają an-drony.

Przed Sejmem wznoszą pomnik,
Już biskup go święci, 
A któż jest na pomniku?
- Posłowie wyklęci!

Czekali, przetrwali
Lata demokracji,
Wracają do formy, 
Bronić kaczych racji.

I nawet bez czapki,
Nawet w jednym bucie,
Obronią Prezesa,
Jak Ordon w reducie.

Krzysztof Łoziński

Brak komentarzy: