Słowo „konflikt” dla wielu osób zdaje się mieć
bardzo pejoratywne znaczenie i wiele osób jest w stanie zrobić- no może nie
wszystko, ale prawie- aby konfliktów unikać. Konflikt postrzegany jest jako
przeszkoda w działaniu, przyczyna rozpadu grup czy sytuacja, która wymaga
natychmiastowej reakcji i zniszczenia konfliktu w zarodku, żeby przypadkiem się
nie rozprzestrzenił. Albo wręcz przeciwnie, kiedy konflikt się pojawia część
osób zachowuje się jakby go nie było, wychodząc chyba z założenia że jeśli nie
będą zwracać na niego uwagę to się obrazi i sobie pójdzie.
Konflikt jednak może- choć nie musi- być zjawiskiem
w grupie pozytywnym, a nawet pożądanym. W końcu konflikt najprościej rzecz
ujmując to brak zgody, sprzeczność
interesów, poglądów. I chociaż na pierwszy rzut oka zgoda jest czymś dużo
bardziej wartościowym, to i konflikt ma swoje miejsce w życiu społecznym, w
życiu każdej- zarówno małej jak i większej- grupy osób.
Konflikt pojawia się
zawsze tam, gdzie istnieją sprzeczne interesy lub poglądy dwóch lub większej
liczby osób i gdzie część osób nie jest podporządkowania innym tak, iż ich
pozycja nie pozwala im na wyrażanie swojego stanowiska i wejścia w spór z drugą
stroną. Inaczej mówiąc konflikty będą się pojawiały zawsze tam gdzie w obrębie
danej grupy społecznej będą szanowane wartości takie jak wolność słowa i
demokracja.
Demokracja w swojej
istocie jest najbardziej konfliktowym ustrojem w tym znaczeniu, że promuje
występowanie sprzecznych grup interesu. Zachęca do wyrażania swojego zdania, do
dyskusji, do szukania nowych, lepszych rozwiązań. Demokracja wyklucza istnienie
w praktyce czegoś takiego jak zgoda narodowa- wyklucza istnienia sytuacji, gdy
wszystkie osoby w państwie- chcą czy nie chcą- popierają jedno rozwiązanie,
jednego wodza, jedną słuszna linię partii. Demokracja zachęca nas do wchodzenia
z innymi w konflikt- z tym że w konflikt toczony według określonych w prawie
zasad. W tym sensie emanacją konfliktu występującego w demokratycznym
społeczeństwie są wolne wybory- moment w którym konkurują ze sobą różne grupy
interesów zabiegając o poparcie obywateli. Tu także mamy swoistą sprzeczność
miedzy partami politycznymi, swoisty konflikt rozgrywany według zasad
wskazanych w ordynacji wyborczej. Patrząc z nieco innej strony demokracja
dostrzega rolę konfliktu w życiu społecznym i zamiast z nim walczyć próbuje
wykorzystać go do poszukiwania- choćby za pomocą wyborów - najlepszego
rozwiązania.
Dlaczego o tym piszę?
Ano dlatego ze mam wrażenie, że nauczono nas (tak, mnie także) konflikt
postrzegać jako coś złego, coś czego trzeba unikać, nie zaś jako szansę W końcu
konflikt jeżeli jest merytoryczny i jeśli jest prowadzony z zachowaniem pewnych
reguł, w szczególności wzajemnego poszanowania się stron tego konfliktu, jest
doskonałą okazją do wypracowania nowych, lepszych rozwiązań. Bez konfliktu w
grupie, bez czyjeś niezgody na dotychczasowe rozwiązania nie byłoby postępu.
Konflikt nie jest przede wszystkim czymś złym, jest narzędziem w demokratycznej
społeczności do jej doskonalenia i rozwoju.
Próba wyeliminowania
konfliktu z życia społecznego jest w istocie próba powiedzenia ze wszyscy muszą
się ze mną zgadzać. Że jeśli się nie zgadzają, to są źli, są moimi wrogami. To
brak otwartości na dialog. To brak
poszanowania dla różnorodności, odrębnych poglądów i niechęć do dyskusji.
Dyskusji która nie zawsze musi zmierzać do wypracowania jednego słusznego
stanowiska i której jedynym celem nie jest przekonanie oponenta, ale poznanie
jego poglądów i próba zrozumienia skąd się bierze jego postawa. Taka dyskusja
jest nam potrzebna, dialog w którym dwie strony mogą przystąpić z innymi
poglądami i mogą rozstać się w przyjaźni nawet bez uzgodnienia wspólnego
stanowiska. I nie chodzi mi o to żeby nie bronić własnych poglądów, jeśli
uważamy ze mamy rację, ale aby nie wychodzić z założenia, że- cytując klasyka-
moja racja jest najmojsza i każdy musi się z nią zgodzić. Nie musi i nie ma w
tym nic złego. Dialog moim zdaniem powinien zmierzać bardziej do zrozumienia
siebie nawzajem niż do ujednolicenia poglądów. Właściwie to ujednolicenie
poglądów jest czymś do czego dialog zmierzać nie powinien.
I nie chce tu teraz
twierdzić ze zgoda jest czymś złym, wręcz przeciwnie, raczej wskazać że zarówno
zgoda jak i konflikt mają swoje miejsce w życiu społecznym i wyeliminowanie
któregokolwiek będzie zawsze zmierzało do destrukcji określonej grupy, która
taka eliminację chciałaby przeprowadzić. Całkowity brak zgody w grupie- także
co do mechanizmów podejmowania decyzji- prowadziłby do anarchii i impasu
decyzyjnego. Brak konfliktu sprowadzałby się do marazmu i ograniczenia
niezależności członków grupie. Obie postawy- z różnych przyczyn- w bliższej lub
dalszej perspektywie doprowadziłyby albo do rozpadu albo o stosowania jakiegoś
rodzaju rozwiązań siłowych.
Żeby móc korzystnie
spożytkować konflikt spełnić trzeba- poza wskazanym wcześniej szacunkiem dla
innych niż moje własne poglądów- jeszcze jeden ważny warunek- musimy przestać
bać się konfliktów. Przestać postrzegać je jako zjawisko niepożądane lub
ignorować. Przestać udawać że jesteśmy w stanie zawsze żyć ze sobą w zgodzie-
nie możemy i nie musimy. Możemy się sprzeczać w sposób piękny i merytoryczny.
Możemy ze sobą dyskutować szanując się nawzajem i nie zgadzając za jednym
razem.
Mam wrażenie- będące
refleksja po obserwacji naszego własnego podwórka przez ostatnie półtora roku-
że niektórzy chcieliby abyśmy wszyscy złapali się za ręce i szli razem w rządku
do celu. Tą sama drogą, nie zbaczając z trasy i nie sprzeczając się która droga
jest lepsza. Co więcej w ramach odrobiny samokrytycyzmu przyznać muszę że także
swojego czasu przyjęłam podobną postawę wobec niektórych sytuacji konfliktowych
w grupie- na siłę chciałam aby konflikt zniknął i wszyscy żyli razem w zgodzie
i zadowoleniu. Teraz, z perspektywy czasu uważam to za błąd i pominięcie jednej
bardzo istotnej kwestii.
Nawet jeśli jesteśmy
członkami jednego Stowarzyszenia dążymy wszyscy do wspólnego celu jakim jest
obrona w Polsce demokracji, nie musimy zawsze się zgadzać i iść razem tą samą
drogą. Wiele jest dróg które prowadzą do celu i głupota byłoby tworzyć korki na
jednej, podczas gdy inne świecą pustkami. Ważniejsze od "idziemy wszyscy
jedną drogą" jest "idziemy wszyscy w jednym kierunku" Czasem
miniemy się na szlaku, czasem będziemy wędrować oddzielnie. Czasem nasze drogi
spotkają się na skrzyżowaniu i będziemy mogli wspólnie usiąść i porozmawiać- i
może posprzeczać się o to kto z kim jaką drogą dalej idzie. Ale dajmy sobie wzajemnie
wybór- nie zmuszajmy innych by szli moją drogą, nie czujmy się zobowiązani
porzucać własnej dla innych. Sprzeczajmy się, dyskutujmy, szukajmy nowych
rozwiązań.
Nie bójmy się
konfliktów- one są nieodłącznym elementem życia społecznego, są i będą rodziły
się zawsze tam gdzie będzie miejsce na dyskusję. Nie eliminujmy i nie ignorujmy
ich- jedno i drugie doprowadzi prędzej czy później już nie tyle do różnicy zdań
ile do zajadłej walki wewnątrz grupy lub jej rozpadu. Spróbujmy spojrzeć na
rodzące się konflikty jako okazję do rozmowy
i poszukiwania nowych rozwiązań. A jeśli nie jesteśmy w jakiejś sprawie
wypracować wspólnego rozwiązania- także przy pomocy istniejących w grupie
mechanizmów decyzyjnych- może to po prostu znaczy że kolejny odcinek drogi warto
pokonać oddzielnie i spotkać się za kolejnym zakrętem- bez chowania w sercu
urazy, bez złości na to że ktoś się ze mną w czymś nie zgadzał.
Marta Kamińska
Marta Kamińska
1 komentarz:
Marto, dziękuję Ci za ten tekst. Mądry, wyważony, przemyślany. Obyśmy potrafili wziąć te słowa do umysłów, najpierw przeczytawszy ze zrozumieniem.
Prześlij komentarz