Pozwól, że opowiem Ci historię 16-letniej dziewczyny, atrakcyjnej i wesołej, która chciała kochać i być kochaną. Dokładnie tak, jak dzisiaj młode dziewczęta i chłopcy przeżywają swoje pierwsze miłości. Któregoś ranka do wsi przyjechali umundurowani mężczyźni z karabinami w rękach. Robili, co chcieli, szczególnie z tak atrakcyjnymi dziewczętami jak ona. Potem wszystkich mieszkańców wsi zagoniono do kościoła. Po trzech dniach bez jedzenia i picia zostali zawiezieni do obozu koncentracyjnego w Majdanku. Dziewczyna spędziła tam półtora roku; miała szczęście, nie zagazowano jej i nie spalono. Szczęście polegało na codziennej walce o życie wśród śmierci, bicia, pracy ponad siły, głodzenia i pozbawiania resztek godności. Przed wyzwoleniem obozu mordowano wszystkich, ale jej się udało, bo rodzina przekupiła obozowego oprawcę; nie zginęła, jak inni w komorze gazowej, wysłano ją na przymusowe roboty do ościennego kraju.
Nigdy nie opowiedziała, co przeżyła, bo, mimo że upłynęło ponad 70 lat, na samo wspomnienie niemiłosiernie wyje z rozpaczy i łzy zalewają jej oczy. Ona chciała żyć jak Wy teraz, ale cierpi przez całe swoje życie, a teraz umiera w mękach od chorób nabytych wtedy.
Taki los jej zgotowali ludzie, którzy z hasłem „Bóg z nami”, szukali przestrzeni życiowej dla rasy panów. Głośno krzyczeli, że naród musi wstać z kolan po przegranej wojnie i musi dumnie walczyć o godność i szacunek w świecie. Szczuli na Żydów, choć właśnie od nich pożyczyli pieniądze na odbudowę kraju. Poniżali inne narody; „Niemcy tylko dla Niemców” – krzyczeli, aż doszło do mordowania ludzi na skalę przemysłową.
Nasza bohaterka nie miała wyboru, bo była Polką, a to wina nie do obrony.
Od jakiegoś czasu w naszym kraju odżywa moda na nienawiść.
Nie słyszałem, żeby władze jakiegokolwiek kraju szczuły na swoich obywateli. Tymczasem u nas prezes partii rządzącej określił swoich zwolenników jako „rasę panów”. Wyzywa niepokornych Polaków od komunistów i złodziei, kanalii i morderców brata. Jednocześnie wspiera ruchy społeczne, które „szukają Boga” i wznoszą hasła nienawiści rasowej: „Polska dla Polaków”, „a na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści” (lub komuniści).
Kochani, znacie już może te hasła?
Ci, którzy je znają, jak bohaterka tego opowiadania, nie chcą umierać codziennie i ponownie. Nie chcą oglądać tego, co zniszczyło ich życie.
Czy zatem chcecie należeć do rasy panów, rasy oprawców, rasy narodu wybranego, rasy nadludzi?
Czy tak bardzo ciąży nam pokój i wzajemny szacunek?
Siadając do kolejnej gry komputerowej, która polega na niszczeniu stworków albo latających agresorów, bawisz się w zabijanie. Nie jestem zaskoczony, bo pamiętam, że moje dzieciństwo też polegało na zabawach „w strzelanego”, gdy biegaliśmy po osiedlu z wystruganymi pistoletami. Finałem było stwierdzenie: „pif paf – jesteś zabity” i tak broniliśmy słusznej oczywiście sprawy. Potem jednak wszyscy szli do wojska, a tam, oprócz ekspresowej nauki palenia papierosów i popisach młodych mężczyzn w znajomości alkoholi i kobiecego ciała, uczyliśmy się czegoś jeszcze - odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. To była nauka zbiorowego, społecznego życia, w służbie dla naszych rodzin, dla ukochanego kraju, jego języka, historii i kultury.
Dzisiaj, w czasach otwartych granic dla wędrujących ludzi i myśli, w sytuacji przeplatania się języków, kultury i nauki, młodzi ludzie ulegają ideologii śmierci. Tak, po prostu, dla przeciwwagi…
Dlatego proszę, zanim pójdziesz na spotkanie nacjonalistycznych organizacji - poczytaj, zastanów się, znajdź cel, dla którego chcesz być aktywny.
Nie chce Cię pouczać, masz swój rozum i sam budujesz swoje przyszłe życie. Z konsekwencjami swoich decyzji będziesz się musiał zmierzyć sam.
Życzę Ci tylko, abyś nigdy sam nie skazał siebie czy kogokolwiek innego na los taki, jak opisane tu życie bliskiej mi osoby.
Jeśli jednak masz ochotę na bycie nadczłowiekiem, to poczytaj, jak skończyli naziści. Podpalili świat, wymordowali miliony ludzi i sami do tej pory są ścigani przez społeczność międzynarodową.
Jeśli chcesz być aktywny, to rób miłość – nie wojnę. Uwierz mi, to o wiele przyjemniejsze.
Adam Mazguła·
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz