Szanowni Czytelnicy spróbujcie na chwilę stać się rodzicami
dziecka urodzonego w 2003 roku. Wyobraźcie sobie, że rozmawiacie z
trzynastolatkiem o nowej szkole, o gimnazjum, do którego od września będzie
chodzić. Spróbujcie odpowiedzieć na pytania młodego człowieka:
- Co będzie jeśli zachoruję, nie poradzę sobie w którejś
klasie? Trafię z powrotem do podstawówki? A może wcale się nie muszę
przejmować, bo i tak zdam?
-Do jakiej szkoły trafię po gimnazjum? Do zasadniczej zawodowej czy do branżowej? A
co to jest ta szkoła branżowa? Co to znaczy, że będę zdawał maturę zawodową? Matua
zawodowa– tylko z języka polskiego, matematyki, języka obcego, ale czy zadania
takie same na poziomie podstawowym jak na maturze w ogólniaku? Czy jak zdam
maturę zawodową, to będę się mógł dalej uczyć czy już nie? A dlaczego mam
musieć robić jeszcze liceum dla dorosłych, skoro pięć lat będę chodził do szkoły
branżowej? To ile lat zajmie mi uzyskanie wykształcenia średniego?
- A jeśli pójdę do liceum lub technikum, to czy będę chodził
do klasy z kolegą o dwa trzy lata młodszym? Będą w szkole różne klasy pierwsze?
Będą się uczyć z różnych podręczników? A na wychowaniu fizycznym też będziemy w
różnych grupach?
- A jeśli nie zdam z klasy do klasy to co? Pójdę do szkoły z
innymi podręcznikami, programami?
- Czy będę zdawał maturę rozszerzoną z progiem zaliczenia
czy nie?
Na te i wiele innych pytań powinniśmy młodemu człowiekowi
odpowiedzieć wyczerpująco. Ma przecież prawo wiedzieć, na jakich zasadach będzie
funkcjonował przez następnych kilka lat. Ma prawo to wiedzieć zanim pójdzie do szkoły.
Tymczasem zamierzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej
wprowadzają chaos do polskiego systemu kształcenia. Systemu daleko
niedoskonałego i wymagającego licznych zmian.
Nie neguję, że wiele z krytycznych uwag ministry Zalewskiej
jest słusznych. Nie neguję, że w społeczeństwie jest tęsknota za ośmioletnią
szkołą podstawową i czteroletnim liceum (pięcioletnim technikum). Jestem przekonana,
że to trochę tęsknota za czasami, kiedy sami byliśmy młodzi i piękni, czasami
nieco wyidealizowanymi. Ale nawet jeśli krytycy gimnazjów mają rację, to należałoby to robić ewolucyjnie, od pierwszej klasy szkoły powszechnej. I tylko
od tej klasy. A zmiana ta powinna być solidnie przygotowana. Podstawa
programowa, podręczniki, materiały dydaktyczne trzeba by było opracować na całe
12 lat cyklu kształcenia, żeby zapewniały holistyczne, wszechstronne i pełne
podejście do edukacji dziecka.
Uczeń i rodzic powinien być do zmian przygotowany z odpowiednio
długim wyprzedzeniem. Zmiany te nie mogą następować bez konsultacji
społecznych, nie mogą odbywać się w pośpiechu.
To tylko jeden blok problemów, jaki nasuwa mi się w związku
z planami na rewolucję w polskiej szkole. Inne omówię w kolejnych artykułach.
Jednak wydaje mi się, że już te, które zasygnalizowałam, powinny nas
zmobilizować, abyśmy wszyscy: rodzice, nauczyciele, politycy opozycji
powiedzieli STOP chaosowi w polskiej szkole. Powstrzymajmy to zmiany.
Przekonajmy rządzących, że DZIECKO w szkole jest najważniejsze.
Radosława Górska
2 komentarze:
Jej..... cóż to za bełkot????? Autor tego czegoś powyżej powinien się cieszyć z nadchodzącej reformy, bo efekty jego nauczania są marniutkie..... (a i to raczej eufemizm, można by rzec)
Zero faktów, same ogólniki i to bardzo płytkie. Wypowiedź ucznia - pominę milczeniem. Ktoś kto pracuje, a przynajmniej ROZMAWIA z dziećmi, od razu wyczuje totalny fałsz. Ale, jak powszechnie wiadomo, niektórzy tzw.obroniarze wolą uciec nawet od własnych dzieci, żeby poudawać że im na cudzych zależy. Nie tykajcie tematów o których nie macie pojęcia. Nauczyciele naprawdę nie są tak głupi jak wam się wydaje, żeby sprawy edukacji powierzyć w tak żałosne ręce ludzi, którzy mają na celu tylko jedno - siać w tym kraju ZAMĘT.
Radosława Górska ma rację, obawiając się tych przygotowywanych w pośpiechu, nie konsultowanych de facto z nikim, zmian w cyklu kształcenia. Mam 35 letni staż pracy jako nauczyciel, przeżyłam bardzo wiele reform oświaty ale żadna nie była tak chaotycznie i na siłę przeprowadzana. Żal mi uczniów, nauczyciele sobie, jak zawsze, poradzą.
Prześlij komentarz