wtorek, 2 lutego 2016

Między IV a V RP czyli taniec z wężem

(Fot. M. Marchewka)
 Wielu KOD-owiczów błędnie identyfikuje ludzi, którzy usiłują zakłócać naszą działalność w Internecie i demonstracje w świecie realnym. Przypisuje się im przynależność do PiS lub zdecydowanie propisowskie sympatie. Tymczasem rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana.

Faktycznie osoby, z którymi na ogół bezpośrednio się ścieramy, to zwolennicy różnych radykalnych nurtów tzw. „prawicy patriotycznej”. Są wśród nich przede wszystkim sympatycy i członkowie ONRu, partii KORWIN, Młodzieży Wszechpolskiej, stowarzyszeń kibicowskich itp. Nie piszę tu o Kukiz15, bo w gruncie rzeczy ten ruch to konglomerat wymienionych wyżej ugrupowań. Środowiska te, mimo deklarowanych różnic programowych, przenikają się wzajemnie. W jednej z rozmów na tym blogu anonimowy sympatyk wymienionych organizacji usiłował mnie przekonać, że wskazany przez nas antyKODowicz, który zabrał nam i podeptał flagę Unii, na pewno nie należy ani do ONR, ani do partii KORWIN, ani też nie ma nic wspólnego z kibicami, mimowolnie potwierdzając, że wszyscy się tam miedzy sobą znają.

Na czas ostatnich wyborów w całym kraju wszystkie te organizacje zawarły ze sobą sojusz, który zdaje się utrzymywać do dziś. Trudno powiedzieć na ile jest on sformalizowany, jednak widoczny jest gołym okiem w codziennym działaniu tych ugrupowań, nie tylko na olszyńskich ulicach. W ramach tego sojuszu doprowadziły one do zmiany władz w naszym kraju a w tej chwili prowadzą bezpardonową walkę przeciwko nam. Wystarczy sobie przypomnieć, jak wyglądała cała seria prowokacji wymierzonych w Komorowskiego, realizowanych zawsze według tego samego scenariusza praktycznie na wszystkich wiecach, które sztab prezydenta organizował. Najpierw zagłuszanie i obrzucanie obraźliwymi hasłami, przepychanki z jego zwolennikami lub akcje bezpośrednie w stylu „Jak żyć premierze/prezydencie jak żyć?”, potem odpowiednio przycięta relacja wideo na YouTubie i seria memów w Internecie, które w ciągu kilku godzin zapełniały strony prowadzone przez wymienione wyżej organizacje.
(Fot. M. Marchewka)

Z efektów tych akcji skwapliwie korzystała PiSowska machina propagandowa. Tymczasem na antywiecach PiSu raczej widać nie było. Oficjalnie tam nie występował. Można, oczywiście, tłumaczyć, że PiS ma małe poparcie wśród młodzieży i będzie w tym sporo racji, jednak prawdziwy powód jest inny. Po prostu Prawo i Sprawiedliwość nie chciało narażać się na ewentualną krytykę umiarkowanych wyborców, którzy takich metod walki politycznej z przeciwnikiem nie akceptują. Czarną robotę wykonywali za nich opisywani wyżej „prawdziwi Polacy patrioci” (dla uproszczenia będę ich dalej nazywał PPP). Jeśli tych ludzi zapytać o stosunek do PiS, to tu sprawa nie jest już taka prosta.

W mojej ocenie, a piszę to na podstawie własnych obserwacji, PPP postawili sobie jakiś czas temu dwa cele: taktyczny i strategiczny. Strategicznym i dalekosiężnym jest objęcie pełni władzy w Polsce i przeorganizowanie jej w państwo dyktatury narodowej, działającej poza Unią Europejską. Aby ten cel osiągnąć, zrealizowali najpierw cel taktyczny czyli odsuniecie PO od władzy i oddanie rządów PiSowi, stąd też współpraca z PiS.

Popierają tę partię wszędzie tam, gdzie działania sojusznika służą ich własnemu celowi strategicznemu. PPP bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, że dziś nie są jeszcze w stanie przekonać do siebie większości społeczeństwa i nie mają żadnych szans w demokratycznych wyborach. Jednak to ich głos i ich działalność propagandowa zadecydowała o zwycięstwie PiS, mimo tego, że oficjalnie się od tej partii odżegnują. Należy więc zadać sobie pytanie, czy na pewno chcą ręka w rękę z PiS budować IV RP? Osobiście wątpię. Swoje państwo - RP nr V chcą zbudować na trupie czwartej. Żeby to było możliwe, Kaczyński i jego ludzie muszą im oczyścić przedpole z pozostałości po trzeciej i przygotować zręby prawno-instytucjonalne pod budowę państwa totalitarnego, o którym marzą. Właśnie tylko po to Jarosław Kaczyński jest im potrzebny i jak na razie, w ich ocenie, wywiązuje się z tego zadania bez zarzutu. Tymczasem oni mają czas, żeby się uczyć władzy. Część PPP przebrała się w garnitury i startowała z sukcesem w samorządowych wyborach, kolejni pod szyldem Kukiza dostali się do Sejmu, są pewnie i tacy, którzy zainstalowali się w PiS. Czy politycy Prawa i Sprawiedliwości nie zdają sobie z tego sprawy? Trudno powiedzieć. Sądzę, że ich plan polega na wchłonięciu i „ucywilizowaniu” radykałów oraz stworzeniu propisowskich bojówek spośród tych, których „ucywilizować” się nie da. Naiwnie sądzą, że będą w stanie tym pokierować. Jarosław w ramach realizowanej przez siebie „kontrreformacji” planuje kolejne radykalne kroki. W jednym z ostatnich wystąpień przewiduje wiosenne protesty uliczne opozycji i apeluje o organizację kontrmanifestacji. Sprawni, fanatyczni chłopcy będą wtedy, jak znalazł i tym będą skuteczniejsi, im bardziej odczują opiekę swego taktycznego sojusznika, a przecież taka opieka jest im od lat udzielana - że wspomnę choćby odwiedziny prominentnych działaczy PiS w pudle u kibola Starucha. Tym razem na wyzwiskach i jajkach może się nie skończyć. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale skojarzenia z rokiem 68 same się nasuwają.

(Fot. M. Marchewka)
Mam jednak nadzieję, że działacze PiS się w końcu opamiętają i zorientują, że właśnie wypuszczają z butelki dżina, którego nikt tam potem może nie zapędzić. Włączenie w swoje szeregi narodowców jest zadaniem o tyleż trudnym, co ryzykownym. Poklepani po plecach i dowartościowani PPP mogą nabrać wiatru w żagle i poszerzać swe szeregi, bez gwarancji wzmocnienia PiSowskiej bazy. Histeria anty-imigracyjna, którą partia Kaczyńskiego we własnym politycznym interesie dodatkowo cynicznie podkręca, bardziej służy radykałom niż samemu PiSowi. Dlatego jestem przekonany, że PiS hoduje na własnej piersi żmiję, która prędzej czy później śmiertelnie ukąsi karmiciela. Niestety, przedstawiciele obecnej władzy pewni są swojego geniuszu politycznego. Lekceważą też wyraźny wpływów rosyjskiej agentury w tych środowiskach (swoją drogą jest to temat na osobny artykuł), czego najlepszym przykładem jest nieskrępowana działalność partii Zmiana na antyKODowskiej stronie facebookowej. Nic sobie też już nie robią z tego, że mariaż z radykałami może odstraszyć umiarkowanych i centrum. Niestety, wygląda na to, że umiarkowani też ulegli mentalnemu zaczadzeniu. Pewnie tłumaczą sobie, że kiedy PPP oficjalnie ogłoszą w końcu zakończenie współpracy albo gdy ich działania wymkną się spod kontroli, genialny strateg Jarosław będzie umiał ich spacyfikować. W mojej ocenia to igranie z ogniem. Zagrażający naszej Ojczyźnie pożar wybuchnie prędzej czy później i winni jego wywołania będą działacze PiS.

Jak będzie nasz kraj wyglądał po pożarze, Bóg raczy wiedzieć. Póki co partia władzy prowadzi swój taniec z wężem i wygląda na to, że jest nim w pełni usatysfakcjonowana.

Spójrzmy jak to działa na naszym podwórku. Zadowolony z siebie poseł PiS, Jerzy Szmit, obecnie członek rządu w randze wiceministra, mruga do nich porozumiewawczo oczkiem, umieszczając w nagłówku swego facebookowego profilu przycięte zdjęcie z demonstrującym ONR-em.

W tym samym miejscu zaprasza też na antyKODowską demonstrację, wiedząc dokładnie, kto tam się pojawi i przedstawiając ją jako „wojnę cywilizacji”.

Jego radykalni sojusznicy składają mu tam relację i dziękują zdjęciem deptanej przez siebie flagi unijnej. Członek rządu nie ma z tym najwyraźniej żadnego problemu.

Jak widać, na razie panuje miodowy miesiąc w tym związku. Partnerzy (związek nie jest oficjalnie poświęcony) spijają sobie we wspólnych atakach na KOD jad z usteczek. Mimo to, do radiowego mikrofonu demonstranci oświadczają, że nic wspólnego z PiSem nie mają. Gdyby więc doszło do jakiś kiepsko wyglądających w TV przepychanek, PiS ma alibi. Może się zdystansować do jawnie antydemokratycznych haseł, wygłaszanych przez swoich popleczników. To alibi będzie, jak przewiduję, na wiosnę dużo bardziej potrzebne niż dziś. Rozstanie, publiczne pranie brudów i pranie się po pyskach nastąpi dopiero za jakiś czas.

Audycję radiową na temat incydentu w „Vallhali” młodzi fanatycy kończą zdaniem, że są przyszłością naszego narodu. Czy taką właśnie przyszłość chce Polsce po swoich rządach zostawić w spadku Jarosław Kaczyński? Czy zdaje sobie sprawę, że po sympatycznym, oświeconym autokracie z Żoliborza (za którego się pewnie ma), jego następcą może zostać średnio-oświecony i mało-sympatyczny kulturysta z Lublina i że dzięki stworzonym przez PiS warunkom, król Marian I będzie mógł korzystać z praktycznie nieograniczonej władzy? On ma duże doświadczenie z wpuszczaniem i usuwaniem ludzi z lokalu (że powrócę do „Valhalli”) i nie zawaha się go użyć w większej skali, kiedy Polska stanie się jego wielkim prywatnym klubem. Któż będzie mógł mu przeszkodzić?

 Jerzy Walasek

Brak komentarzy: