Otworzą z hukiem i picem przekop mierzei. Wprawdzie nic tamtędy nie przepłynie, ale co tam. Inwestycja zbędna, dla nikogo i po nic.
Do Elbląga pływały dotąd niemal tylko barki z rosyjskim węglem. Już nie pływają. Przekop robiono po to, by nie musiały pływać przez cieśninę na terytorium Rosji. Nie miało to żadnego znaczenia, bo i tak płynęły z Rosji.
Wraca pojęcie z czasów PRL - produkcja deficytowa. Nawet jeśli port w Elblągu, którego właściwie jeszcze nie ma, bo nie ma toru wodnego dla statków, będzie, jak twierdzi PiS, przynosił dwa miliony zysku rocznie, to inwestycja zwróci się za 1.000 lat (słownie: tysiąc lat). Ale i to nie wiadomo, bo trzeba będzie to wszystko remontować, naprawiać. Istnieje obawa, że koszt będzie rósł szybciej od przychodu.
Fachowcy zwracają uwagę, że i to do kitu, bo na Bałtyku niema tak małych frachtowców, które by mogły tym przekopem przepłynąć. Dziś wozi się fracht kontenerami, lub masowcami. Buduje się jak największe, ze względu na rentowność. Trzeba by więc budować specjalne frachtowce do przekopu.
Bum tarara, bum tara, wielkie PiS sukcesy ma!
Krzysztof Łoziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz