Był rok 1980, wybuchła wiosna Solidarności. Pełniłem w „S” kilka funkcji na szczeblu regionu. Między innymi byłem przewodniczącym regionalnej Sekcji Branżowej Pracowników Teatrów w Regionie Mazowsze (później przekształconej w sekcję środowisk twórczych). W zarządzie tej sekcji byli zarówno aktorzy (w większości) jak i pracownicy techniczni. Ja byłem modelatorem w Teatrze Wielkim.
Po 40 latach pamięć już trochę zawodzi, więc wybaczcie gdy o kimś zapomnę (i będę wdzięczny za przypomnienie). Byli tam: Zbigniew Zapasiewicz, Jurek Zelnik (wówczas jeszcze nie prawicowy), Andrzej Zaorski, Józef Duriasz, Andrzej Bieniasz, Marysia Zajdler, Danuta Rastawicka i na pewno było nas więcej, ale pamięć… Środowisko krakowskie reprezentował Jerzy Stuhr, którego już wtedy władza nie lubiła i tak jej do dziś zostało.
Na jednym ze spotkań, Andrzej Zaorski przedstawił nam opowiastkę własnego autorstwa, o Lechu, Czechu I Rusie:
„Byli sobie Lech, Czech, Rus i Enerdowiec. No ale tego ostatniego pomińmy. Lech, Czech i Rus wędrowali. Pewnego dnia doszli do krainy górzystej i lesistej.
– Tu będzie mój dom - powiedział Czech i został. A Lech z Rusem szli dalej. Doszli do krainy pełnej pól i łąk.
– Tu będzie mój dom – powiedział Lech i został.
A Rus dalej szedł i szedł i gdzie zaszedł? Do Afganistanu! Ale wcześniej przyszedł Rus do Lecha i odwiedzili Czecha”.
Po stanie wojennym Andrzej dopisał kolejny wiersz: „A na koniec Lech wyciął im najlepszy numer: sam się odwiedził”.
Coś jak ten senator w policyjnej suce – sam do niej wszedł i sam się odwiedził.
Andrzeja Zaorskiego dawno nie widziałem i nie wiem, czy po 2015 roku nie dopisał: „A Teraz Lech znowu sam się odwiedził!”.
Nie wiem tylko, czy któregoś dnia sam się nie odwiedzę na starych śmieciach w Mokotowie, Rakowiecka 37A, pawilon III. Nie wiadomo, samoodwiedziny znów w modzie.
Krzysztof Łoziński
A Rus dalej szedł i szedł i gdzie zaszedł? Do Afganistanu! Ale wcześniej przyszedł Rus do Lecha i odwiedzili Czecha”.
Po stanie wojennym Andrzej dopisał kolejny wiersz: „A na koniec Lech wyciął im najlepszy numer: sam się odwiedził”.
Coś jak ten senator w policyjnej suce – sam do niej wszedł i sam się odwiedził.
Andrzeja Zaorskiego dawno nie widziałem i nie wiem, czy po 2015 roku nie dopisał: „A Teraz Lech znowu sam się odwiedził!”.
Nie wiem tylko, czy któregoś dnia sam się nie odwiedzę na starych śmieciach w Mokotowie, Rakowiecka 37A, pawilon III. Nie wiadomo, samoodwiedziny znów w modzie.
Krzysztof Łoziński
Zdjęcie: Senator sam się odwiedza w radiowozie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz