Panna Zuzia ma 34 lata. Mieszka w dużym mieście, jest singielką, pracuje w korporacji. Niedawno wzięła kredyt na mieszkanie, jeździ niezłym samochodem, stać ją na wypasione wakacje i pomoc schorowanej matce. Panna Zuzia nie mieści się w żadnym programie partii rządzącej, tej z plusami. Na wszystko musi zapracować sama. Do tej pory nie czuła się zainteresowana polityką, nie chodziła na wybory i miała, delikatnie mówiąc, „wyrąbane”.
Ostatnio jednak coś się zmieniło. Poczuła się obywatelem drugiej kategorii, bo państwo takim jak ona, co to sami radzą sobie w życiu, zupełnie się nie interesuje. Jej przyjaciel został potrącony przez samochód polityka PIS i ku wielkiemu zaskoczeniu, to on został uznany winnym, bo za wolno przechodził po pasach. Dostał grzywnę. Kolega gej został pobity, ksiądz odmówił pochówku dziecka przyjaciółki, bo nie była ona w usankcjonowanym kościelnie, związku małżeńskim.
Panna Zuzia zaczęła ostro przyglądać się temu, co dzieje się w Polsce i poczuła, że coś jest nie tak, że jej piękny, ciężko wypracowany świat, chwieje się, a ona traci poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Nagle dostrzegła zagrożenia płynące z deformy państwa i pierwszy raz w dorosłym życiu postanowiła zaktywizować się obywatelsko. Wzięła nawet udział w „czarnym proteście” i paradzie równości.
I co robi panna Zuzia? Uważnie zbiera informacje, które pomogą dokonać wyboru przy urnie, jesienią. Czyta, przegląda media społecznościowe, słucha rozmów w telewizji głównie tej, niezależnej i … włos jej się jeży.
Tu ktoś pisze, by PO, by nie przyjmowała na swoje listy ludzi, którzy przez jedną z grup opozycyjnych, są nietolerowani. Ktoś inny na każdym kroku neguje wszelkie działania partii opozycyjnych. Biedroń jest zły, bo najpierw nie chciał iść w koalicji, a teraz jest jeszcze gorszy i to koalicja z nim nie pójdzie. Barbara Nowacka zdradziła ideały lewicowe, Kosiniak Kamysz to nadęty typek, który położy zwycięstwo nad PiS-em na obie łopatki i kokietuje PiS. Schetyna to lider z koszmaru, PO idzie w populizm i nie ma sensownego programu, SLD się miota i czas już, by Czarzasty poszedł na emeryturę. Opozycjoniści uliczni i internauci szaleją, krytykując, piętnując, wyśmiewając, kłócąc się między sobą, pełni pretensji, że są lekceważeni przez swoje partie, które nie zamierzają ich słuchać, nie biorą pod uwagę ich żądań programowych. Jedni protestują przed siedzibami PO, inni jadą po politykach jak po łysej kobyle. Dziennikarze, ci właśnie niezależni, analizują i komentują rozwój sytuacji w taki sposób, by jeszcze bardziej nakręcić tę spiralę totalnego chaosu.
Do panny Zuzi dociera, że Polska jest we czarnej dziurze. Jak tu pójść na wybory i zagłosować z czystym sumieniem, gdy obserwując cała tę opozycyjną stronę, brak nadziei, że nawet jeśli wybory dadzą wygraną, to nic się nie zmieni. Obawa, że partie zwycięskie będą bardziej zajęte użeraniem się o swoje racje i ze sobą, i ze świadomymi swej obywatelskości, opozycjonistami, są ogromne. Jak tu zaufać, uwierzyć w szczerość intencji, podstawy do mądrego zarządzania państwem?
Panna Zuzia już wie. Zaczyna pakować walizki i wynosi się stąd, przyjmując zasadę, że to „nie moje małpy nie mój cyrk”. Nie wierzy, że uda się pokonać PiS tak skłóconej opozycji, atakującej nawet swoje partie. Nie uda się przywrócić demokracji w kraju, gdzie po ewentualnym zwycięstwie są większe szanse na rozgrywki personalne, wzajemny atak i nadmiernie roszczeniową postawę obywatelską niż sensowny, oparte na zaufaniu i wiarygodności, rząd.
Panna Zuzia odpada….
…………………………………………….
Czy to naprawdę jest dobry czas, by prowadzić tak zażarte dyskusje, żądać od partii, by spełniły postulaty „swoich”, mieć pretensje, że nie do końca chcą one tak tańczyć, jak obywatele im zagrają? Teraz wszyscy powinni być zmobilizowani i nawet, mając swoje zastrzeżenia, nie pozwalać sobie na aż taką krytykę, która niczemu nie służy. Był czas, by przez 4 lata, zbudować platformę porozumienia z partiami, dojść do jakiś kompromisów, a teraz? Teraz taka postawa, pełna własnej prawdy, buty i przekonania, że „tylko ja mam rację”, odrzuca tych, którzy, choć nie chcą żyć w PiSlandii, to dzięki rzeszom malkontentów nie uwierzą, że Polska może znormalnieć. Oni znowu nie pójdą na wybory, nadal pozostaną bierni, bo dla kogo i po co mają się ruszyć. A ci, wiecznie narzekający i obrażeni, że ich nie wysłuchano, nie zastosowano się do ich wskazówek i zaleceń, po wyborach, zaczną szukać winnych, wieszać na nich psy i do głowy im nie wpadnie, że przegrana to i ich wina. Teraz trzeba się zmobilizować i wspólnie pociągnąć ten wózek, a nie jęczeć, prorokować i cierpieć z powodu niezaspokojenia przez partie opozycyjne własnego, rozdmuchanego ego. Trzeba pokazać siłę i jedność, a nie chaos i wręcz anarchię.
Teraz, na trzy miesiące przed wyborami, takie krytykanctwo i malkontenctwo to gwóźdź do trumny.
Tamara Olszewska
1 komentarz:
Świetny tekst. Tamaro dziękujemy.
Prześlij komentarz