Opowiem Wam bajkę...
Dawno, dawno temu w pewnej pięknej krainie żył sobie Jan Kowalski. Jan Kowalski wiódł szczęśliwe życie: miał dom, rodzinę, przyjaciół, miał też pracę którą bardzo lubił i której wykonywanie dawało mu mnóstwo satysfakcji. Pracę swoją wykonywał sumiennie, wiedząc że jest ma ona duże znaczenia dla wszystkich mieszkańców krainy- nazwijmy ją umownie Szawar. Mając to na względzie zawsze starał się być w wykonywaniu swoich obowiązków bezstronny, rzetelny, jednocześnie przestrzegając obowiązującego w Szawarsie prawa.
Pewnego dnia jednak na scenę wkroczył drugi bohater naszej opowieści- Adrian. Adrian postanowił- wykorzystując swoją wysoką pozycję w Szawarsie- przyznać sobie prawo do oceny, czy nasz Jan może czy nie może w dalszym ciągu wykonywać swoją pracę. Ocenę tę podejmował całkowicie dowolnie, nie musząc jej z nikim konsultować i nikomu jej tłumaczyć ( może poza Małym Jareczkiem, który niezmiernie lubił kukiełki i pociąganie za sznurki) Ocena ta nie zależał też od spełnienia jakichkolwiek obiektywnych przesłanek związanych z pracą Jana. Jednocześnie decyzja ta nie była bynajmniej ostateczna w tym względzie, że Adrian mógł przyznać Janowi pozwolenie na wykonywanie pracy na jakiś czas- powiedzmy 3 lata- a po tym okresie dokonać ponownej oceny pracy Jana.
Tak więc Adrian zaczął się uważnie pracy Jana przyglądać. Przyglądać się temu czy z pracy Jana zadowoleni są członkowie jego rodziny, przyjaciele, bliżsi i dalsi znajomi. Podkreślić bowiem należy że w swojej pracy Jan podejmował bardzo ważne decyzje, wpływające na los wielu ludzi- do tej pory decyzje podejmowane bezstrnnie zgodnie z prawem i własnym sumieniem. Teraz jednak Adrian patrzył uważnie- patrzył czoy decyzje są po mysłi jego przyjaciół. Patrzył czy są po myśli jego wrogów. Jeśli ci pierwsi byli usatysfakcjonowani, usatysfakcjonowany był też Adrian myśląc, że mozżna by pozwolić Janowi jeszcze trochę popracować. Jeśli ci drudzy...
I tak Jan stanął przed wyborem- postępować uczciwie i stracić pracę, czy podporządkować się woli Adriana. *
I tutaj kończy się nasza bajka. Zaczyna się rzeczywistość.
Rzeczywistość w której 2 miesiące temu PAD zawetował ustawę o SN wskazując m. in. na nadmierne uprawnienia ministra sprawiedliwości- organu władzy wykonawczej-w stosunku do sędziów SN. Uprawnienia które teraz przyznaje sam sobie. Co prawa nie wiadomo jeszcze do końca jak w całości wygląda projekt ustawy o SN autorstwa Andrzeja Dudy- nie mogłam go na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta znaleźć- ale z informacji tam opublikowanych wynika, że po wejściu w życie ustawy sędziowie SN którzy skończyli 65 lat mają przejść w stan spoczynku. Chyba że prezydent pozwoli im dalej pracować. Przez maksymalnie 3 lata, po czym ponownie będzie podejmował decyzje w tym względzie. Biorąc zaś pod uwagę drogę, jaką przechodzi się aby w SN orzekać i wiek sędziów zapis o przejściu w stan spoczynku nie będzie w praktyce różnił się od znajdującego się w zawetowanej ustawie uprawnienia Zbyszka do odwołania wybranych sędziów. Tylko tym razem zamiast sytuacji że Zbyszek odwołuje kogo chce, Adrian.. znaczy się Andrzej kogo chce zostawia. I to zostawia na próbę- na trzy lata w czasie których albo ktoś orzeka po jego myśli albo...
Wnnioski zostawiam Wam, drodzy słuchacze bajek, do wyciągnięcia.
Marta Kamińska
* Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń jest całkowicie nieprzypadkowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz