Motto:
„Wystarczy nie kraść”
Beata Szydło
Chcę państwu opowiedzieć na przykładzie, jak rodziła się bezkarność rządzącej obecnie ekipy, jak na długo wcześniej powstawały źródła tego, co dzieje się dzisiaj – bezprzykładnego rabunku zasobów państwa do prywatnych kieszeni ludzi władzy, działających paradoksalnie pod hasłami „wystarczy nie kraść”, „wzmożenie moralne”, „odnowa moralna”, „dobra zmiana”. Tego, że za zasłoną propagandy i rozdawnictwa cudzych pieniędzy (500+, 300+, itp.) działa przepompownia państwowej kasy na prywatne konta, ze SKOK-ów, spółek Skarbu Państwa, z posad w administracji państwowej, a nawet z Sejmu.
Tekst jest długi, więc proszę o cierpliwość, bo sam miód jest na końcu.
Historia tej bezkarności zaczęła się dawno, w 2007 roku, gdy pod rządami PiS odbywał się strajk pielęgniarek i „białe miasteczko” przed siedzibą KPRM. Premierem był wówczas Jarosław Kaczyński, ministrem Sprawiedliwości Lech Kaczyński, a wiceministrem i prokuratorem generalnym Zbigniew Ziobro.
Wówczas, w 2007 roku, w budynku KPRM strajkowało kilka pielęgniarek, od których docierały na zewnątrz informacje, że są bardzo źle traktowane, że uniemożliwia się im sen, że utrudnia dostęp do sanitariatów itp. Pod wpływem tych informacji, razem z Piotrem Rachtanem, jako dziennikarze, złożyliśmy w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście powiadomienie o możliwości popełnienie przestępstwa (nieludzkiego i poniżającego traktowania strajkujących) przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Po kilku dniach prokuratura umorzyła postępowanie „nie dopatrując się czyny zabronionego”. Zadałem pytanie prasowe, jakie czynności prokuratura przeprowadziła. Dowiedziałem się, że ustaliła nazwiska tych pielęgniarek i… nic więcej.
Przyszła zmiana rządów, oddzielono ponownie prokuraturę od Ministerstwa Sprawiedliwości, robiąc przy tym ogromny błąd – nie przeprowadzając weryfikacji prokuratury i pozostawiając w jej strukturach licznych i wpływowych „ludzi Ziobry”. Pozornie prokuratura była znów niezależna, ale jej część nadal była zależna, tylko nie od rządu, a od Zbiory i Kaczyńskich. To był naprawdę ogromny błąd i mam nadzieję, że nie zostanie popełniony po raz drugi. To było klasyczne nie docenienie przeciwnika, zakładając naiwnie, że gra on uczciwie. Tym czasem wszystko można tej formacji przypisać, tylko nie uczciwość.
W listopadzie 2014 roku (rządziła PO i PSL) napisałem pismo do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, którego fragmenty poniżej przytoczę:
Pytanie publiczne
2014-11-26.
Pan Prokurator Generalny Andrzej Seremet
Szanowny Panie Prokuratorze Generalny,
Ośmielam się wystąpić z pytaniem, które nurtuje mnie od dłuższego czasu, a mianowicie: czy zasada równości wszystkich obywateli wobec prawa nadal obowiązuje?
A pytanie to zadaję, gdyż od długiego czasu mam co do tego wątpliwości z powodu wymienionych poniżej przykładów. Otóż poseł Sławomir Nowak jest sądzony z całą surowością prawa za to, że nie ujawnił w oświadczeniu majątkowym zegarka o wartości kilkunastu tysięcy złotych. Poseł Nowak niczego nie ukradł, niczego nie wyłudził, od nikogo łapówki nie wziął (a przynajmniej nic o tym nie wiadomo), nie wpisał tylko zegarka (nie samolotu, limuzyny, paru gorzelni, lecz zegarka) w oświadczeniu majątkowym. Cóż, twarde prawo, ale prawo, trudno.
W zakładach karnych i aresztach przebywa parę osób (przynajmniej media tak głoszą), które dopuściły się defraudacji batonika, starego roweru itp. Cóż, twarde prawo, ale prawo, trudno.
Ale są i przykłady odmienne.
[…]
W oświadczeniu majątkowym Kaczyńskiego Jarosława nie ma nic o darowiznach. A jest tam punkt, w którym należy wymienić „Inne dochody osiągnięte zatrudnienia innej działalności zarobkowej lub zajęć…”. Można zadać pytanie: czy darowizna jest dochodem? Urząd skarbowy ma tu zdanie jednoznaczne, skoro od darowizny płaci się podatek i trzeba składać deklarację podatkową. Nie wiem, czy Kaczyński Jarosław składał odpowiednie deklaracje podatkowe i płacił podatki, bo nie mam możliwości tego sprawdzić. Mam jednak podejrzenie, że skoro nie ma darowizn w oświadczeniu majątkowym, to może ich nie być także w deklaracjach podatkowych. Nie wydaje mi się też logiczne, by zatajenie darowizny w postaci zegarka było przestępstwem, a zatajenie darowizny w innej postaci nie było. Ot tak mi się wydaje.
O jakich darowiznach tu mowa? Zacznijmy od tego, co to jest darowizna. Moim zdaniem darowizną jest nie tylko podarowanie przedmiotu lub gotówki, ale także każde poniesienie kosztu przez osobę prawną lub fizyczną na rzecz potrzeb (lub fanaberii) innej osoby, czyli mówiąc prościej: zapłacenie za kogoś, zafundowanie czegoś.
Opierając się na powszechnie znanych informacjach prasowych, pragnę zauważyć, iż: zapłacono ok. 400 tys. złotych za adwokata reprezentującego Jarosława Kaczyńskiego w (jego prywatnej) sprawie smoleńskiej. Wiadomo o zapłaceniu za jednego adwokata, mec. Rogalskiego, ale jest jeszcze drugi adwokat, który też chyba za darmo nie pracuje (kto wie, może Jarosława K. akurat jemu płaci). Partia płaci też podobno ok. 5 tys. zł dziennie za ochronę Kaczyńskiego Jarosława (ponoć 24 ochroniarzy, którzy wykonują także funkcje służących, np. robią zakupy). Prasa twierdzi, że kosztowało to już ponad 3,5 miliona złotych.
Oczywiście Kaczyńskiemu Jarosławowi ochrona się należy, ale może ją mieć za darmo, z BOR. Dlaczego zatem partia płaci takie sumy? Dlatego, że Kaczyński Jarosław nie chce ochrony z BOR, […] To jego prywatna fanaberia.
[…] zaspakajanie prywatnych potrzeb (przez kogo innego) jest oczywistą darowizną.
(Według ustawy o rachunkowości, konsumowanie usługi, z którą płaci kto inny, jest przychodem – przypisy w nawiasach moje, dziś).
No ale na tym nie koniec fanaberii. Prasa głosi, że ktoś wynajął dwie sąsiednie posesje (obok domu J. Kaczyńskiego), by prezes nie spotykał się z jakimś przypadkowym społeczeństwem. […] Czy to też nie są darowizny, skoro służą zaspokajaniu prywatnych fanaberii?
Może, Panie Prokuratorze, warto by to zbadać?
[…]
Szanowny Panie Prokuratorze Generalny, cierpliwie czekam na wiadomość, czy zasada równości wobec prawa nadal obowiązuje. Nie omieszkam jej opublikować.
Z poważaniem
Krzysztof Łoziński
Emeryt, publicysta
Co dalej?
„Studio opinii”, 2014-12-22.
26 listopada 2014 r. zamieściłem w Studiu Opinii artykuł pt. „Pytanie publiczne […]. 27 listopada przesłałem ten tekst wraz z listem przewodnim na biuro podawcze Prokuratury Generalnej. W liście przewodnim napisałem by traktować ten artykuł jako powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
2 grudnia Prokuratura Generalna przesłała te materiały do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, a ta przesłała je 5 grudnia do Prokuratury Okręgowej w Warszawie na ręce Prokuratora Okręgowego Ryszarda Regutko „celem rozpatrzenia zgodnie z właściwością”.
Sygnatury akt: PG VII Ko2 870/14 i Ap III Ko 547/14.
Od tej pory panuje cisza. […] Wobec braku informacji, tematu nie podjęły żadne media ogólnopolskie, ani telewizja, ani prasa.
Zwróciłem się więc do rzecznika prasowego prokuratury.
Szanowny Panie Rzeczniku,
dwa dni temu wysłałem do Pana następujące pytanie:
Szanowny Panie Prokuratorze,
27 listopada 2014 wysłałem, jako dziennikarz, powiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na biuro podawcze Prokuratury Generalnej. 2 grudnia zostało ono przesłane do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, a 5 grudnia 2014 do Prokuratury Okręgowej w Warszawie “celem rozpoznania”. Od tej pory nie otrzymałem żadnej informacji, co się z tą sprawą dzieje, ani postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania, ani o wszczęciu postępowania
Proszę o informację, co z tym dalej. Sygnatura akt Ap III Ko 54/14, wcześniej PG VII Ko2 870/14.
Proszę też o odpowiedź, dlaczego prokuratura, która tak obszernie informuje media o sprawach “kilometrówek” posłów, nie informuje o istnieniu tego powiadomienia, czyli o sprawie znacznie poważniejszej (w mojej ocenie), niż te “kilometrówki”.
Krzysztof Łoziński
“Studio Opinii”, “Kontrateksty”
Do tej pory nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Bardzo proszę o odpowiedź.
Krzysztof Łoziński
Dziennikarz, “Studio Opinii”, “Kontrateksty”.
A oto dalsza korespondencja:
IA 060/43/15
Szanowny Panie Redaktorze,
Uprzejmie informuję, iż Pana zawiadomienie zostało zarejestrowane w tut.
Prokuraturze pod sygn. VI Ds 363/14. W dniu 23 grudnia 2012 r. Prokurator
wydał decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa:
– w zakresie zatajenia kwoty 400.000 zł otrzymanej z Klubu Parlamentarnego PiS na poczet opłacenia usług prawnych – wobec stwierdzenia, iż we wrześniu 2013 r. kwestia ta została rozstrzygnięta w prawomocnym postanowieniu o umorzeniu postępowania (VI Ds 157/13);
– w zakresie zatajenia środków przeznaczonych na ochronę – wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego (prokurator uznał, iż nie była to darowizna i nie doszło do przysporzenia majątkowego po stronie Jarosława Kaczyńskiego).
Z wyrazami szacunku,
prokurator Przemysław Nowak
Rzecznik Prasowy
Prokuratury Okręgowej w Warszawie
Szanowny Panie Rzeczniku,
Z Pana odpowiedzi rozumiem, że prokuratura pośrednio udzieliła odpowiedzi na główne pytanie mojego tekstu, które brzmiało: “Czy równość obywateli wobec prawa nadal obowiązuje?”. Rozumiem, że nie. Na czym bowiem polega różnica między darowizną dla ministra Nowaka w wysokości 17 tys. zł, za zatajenie której został on skazany, a darowizną w wysokości 400 tys. zł dla Jarosława Kaczyńskiego, której zatajenie nie podlega ściganiu? Prokuratura wszak przyznaje, że taka darowizna była, a brak jej odnotowania w oświadczeniu majątkowym jest bezsporny. Wynika z tego tylko jeden logiczny wniosek: Jarosław Kaczyński objęty jest cichą klauzulą bezkarności. Wskazuje na to też kolejny fakt: akceptacja w milczeniu nie zapłacenia podatku od tej darowizny.
[…]
Proszę więc o wyjaśnienie:
1. dlaczego o postanowieniu z dnia 23 grudnia 2014 r. nie zostałem pisemnie powiadomiony przez właściwego prokuratora i dowiaduję się o tym dopiero od rzecznika prasowego ponad miesiąc później i to po moim monicie?
2. dlaczego nie zostałem powiadomiony o tym, czy i jakie mam prawo do odwołania się od decyzji prokuratora?
3. dlaczego prokuratura nie informowała o istnieniu takiego powiadomienia na konferencjach prasowych, na których obficie informowano o innych postępowaniach (kilometrówkach, powiadomieniu podobnym jednego z członków komisji wyborczej)? Czy aby nie było tu intencji cichego zamiecenia pod dywan?
Szanowny Panie Rzeczniku, przyznaję, że z premedytacją zastawiłem tu pewną pułapkę. Nie podpisałem się jako znany dziennikarz, który zna większość osób decyzyjnych w głównych mediach, dziesiątki innych dziennikarzy i wielu polityków. Podpisałem się jako emeryt (co też jest prawdą) i podałem swój wiejski adres. Chciałem bowiem sprawdzić, czy nadal żyjemy w państwie prawa. Bo w państwie prawa doniesienie emeryta ze wsi ma taką samą wagę, jak znanego dziennikarza.
Pozdrawiam i oczekuję na odpowiedź.
Odpowiedzi nie otrzymałem.
Napisałem kolejny list:
Szanowny Pan Prokurator Generalny Andrzej Seretmet
List otwarty
Szanowny Panie Prokuratorze,
W liście do Pana, z dnia 26 listopada 2014 roku, zadałem pytanie: czy zasada równości obywateli wobec prawa nadal obowiązuje? Zasada ta zawarta jest w art. 32 p. 1 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, brzmiącym: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”.
Bezpośrednio od Pana odpowiedzi nie otrzymałem, jednak z decyzji podległych Panu prokuratorów wnioskuję, iż zasada ta w przypadku przynajmniej jednego z obywateli, a konkretnie Jarosława Kaczyńskiego, obowiązywać przestała, oraz że jest on objęty jakąś pozaprawną klauzulą bezkarności.
Z czego to wnioskuję? Z faktów Panie Prokuratorze.
Zgłosiłem do prokuratury następujące sprawy:
1. Zatajenia przez Jarosława Kaczyńskiego w oświadczeniu majątkowym darowizny o wartości ok. 400 tys. złotych na honorarium jego adwokata w (prywatnej) sprawie smoleńskiej. Prokuratura Okręgowa odmawia wszczęcia śledztwa z powodu (jak dowiedziałem się od rzecznika prasowego prokuratury) tego, że postępowanie w tej sprawie zostało prawomocnie umorzone w 2013 roku. To bardzo ciekawe, gdyż w 2014 roku za identyczny czyn (o znacznie mniejszej wartości, 17 tys. zł) został nie tylko oskarżony, ale i skazany, poseł Sławomir Nowak.
Szanowny Panie Prokuratorze, jeśli zestawienie tych faktów nie świadczy o stosowaniu podwójnych standardów, czyli złamaniu art. 32 p.1 Konstytucji RP, to, o czym świadczy? Dość trudno wyobrazić sobie powody prawne umorzenia postępowania w takiej sprawie, jeśli w niedługim czasie później mniejszą sprawę z całą bezwzględnością kieruje się do sądu. Czyżby Jarosław Kaczyński nie miał rozeznania czynu i zdolności kierowania swoim postępowaniem? Poseł na Sejm, były premier, doktor prawa nie rozumie czynu? Trudno w to uwierzyć.
Czyżby szkodliwość społeczna zatajenia 400 tysięcy była znikoma, a zatajenia 17 tysięcy znaczna? Też trudno w to uwierzyć.
Szanowny Panie Prokuratorze, czy nie uważa Pan, że decyzja o umorzeniu tego postępowania, w świetle późniejszych faktów, była przedwczesna lub błędna? Czy nie należy coś z tym zrobić?
Prokuratura precyzuje, iż była to darowizna od Klubu Parlamentarnego PiS i przechodzi nad tym do porządku dziennego. Tymczasem ustawa o pełnieniu obowiązków posła i senatora mówi w art. 18 p. 2:
„Kluby i koła otrzymują środki finansowe na pokrycie kosztów swojej działalności, w tym na pokrycie kosztów działalności biur klubów i kół, w wysokości i na zasadach określonych wspólnie przez Marszałka Sejmu i Marszałka Senatu. Środki te nie mogą być wykorzystywane na inne cele niż określone w zdaniu pierwszym”.
A więc klub parlamentarny nie ma prawa robić darowizn na rzecz osób prywatnych. Nie ma też prawa robić zbiórek publicznych. No i co? I nic? Czy organizator tej akcji aby nie podpada pod art. 231 kk?
2. Zatajenia w oświadczeniu majątkowym darowizny w wysokości ok. 3,5 miliona złotych na koszty jego ochrony i wynajęcia sąsiednich posesji w celu zaspokojenia jego prywatnych potrzeb. Prokuratura określa to jako czyny z art. 233 par. 1 i 6 kk. Prokuratura odmawia wszczęcia postępowania z powodu braku znamion czynu zabronionego. Od rzecznika prasowego prokuratury dowiedziałem się, że prokurator uznał, iż „nie była to darowizna, bo nie doszło do przysporzenia majątkowego Jarosława Kaczyńskiego”.
Szanowny Panie Prokuratorze, […] przychód można komuś przysporzyć także zmniejszając jego koszty. Zapłacenie za kogoś kosztów usługi wykonanej na jego rzecz w sposób oczywisty jest darowizną. […] Twierdzenie, że tak nie jest, to absurd urągający arytmetyce na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej.
Nie wymagałoby to wymienienia w oświadczeniu majątkowym (i opodatkowania), gdyby należało mu się z mocy prawa. Rzecz w tym, że otrzymuje to świadczenie nie od państwa (co mu się należy), lecz od partii politycznej. Zgodnie z art. 24 p. 2 ustawy o partiach politycznych:
„majątek partii politycznej może być przeznaczony tylko na cele statutowe lub charytatywne”.
Wśród celów statutowych PiS nie ma pozycji: „opłacanie ochrony i życia w luksusie Jarosławowi Kaczyńskiemu”. Trudno też uznać to za cel charytatywny. Jest to więc całkowicie pozbawiona podstaw prawnych darowizna. […]
W swoim zawiadomieniu powołałem się na powszechnie znane doniesienia medialne. Prokuratura nawet nie chciała sprawdzić faktów. […]
Szanowny Panie Prokuratorze, ponieważ zostałem przez rzecznika prasowego prokuratury okręgowej poinformowany, że nie mam prawa odwołania się na drodze formalnej od powyższych decyzji, nie pozostaje mi nic innego, jak zwrócić się do Pana, jako zwierzchnika prokuratury o podjęcie stosownych działań wobec jawnego i oczywistego naruszania art. 32 p. 1 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, polegającego na stosowaniu prawa według nierównych kryteriów wobec różnych osób.
Ponieważ uważam, że sprawa jest bardzo poważna, a szkodliwość społeczna faworyzowania jednego z najważniejszych polityków jest wyjątkowo duża, zdecydowałem się na formę listu otwartego. Liczę, że nie zostanie on bez odpowiedzi. Jest to jeszcze o tyle ważne, że wrażenie stronniczości politycznej prokuratury jest nie tylko moje. Jest to opinia dość powszechna, a to podważa zaufanie obywateli do prawa i do organów państwa.
Z poważaniem
Krzysztof Łoziński
Dziennikarz, publicysta, były działacz antykomunistycznego ruchu oporu w latach 1968-1989. Wielokrotnie represjonowany, były więzień polityczny.
Mój apel do Andrzeja Seremeta pozostał bez odpowiedzi. Pan prokurator generalny przesłał go natomiast do prokuratury okręgowej, z której otrzymałem odpowiedź.
Po długim mętnym i pokrętnym wywodzie padło kluczowe zdanie: „Prokuratura nie może uwzględnić pańskiego odwołania, bo to odwołanie jest polemiką z oficjalnymi ustaleniami.” Dodajmy do tego tekstu brakujące słowa: „Prokuratura nie może uwzględnić pańskiego odwołania (od oficjalnych postanowień prokuratury), bo to odwołanie jest polemiką z oficjalnymi ustaleniami (prokuratury).” W ten sposób wynaleziono masło nie maślane.
Ale to nie wszystko. Prokuratura pisze o „ustaleniach”. Kłopot w tym, że prokuratura niczego nie ustalała, nie zbadała żadnych dowodów, żadnych dokumentów, nie przesłuchała żadnych świadków. Nie zadała nawet żadnego pytania Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jego niewinność „ustaliła” na podstawie jasnowidzenia lub objawienia.
Minęły dwa lata, zmieniła się władza. Według obecnych doniesień medialnych (do dokumentów nie mam wglądu), po kolejnych czterech latach, ochrona i służba dworska J. Kaczyńskiego kosztuje już 1.600.000 zł rocznie. A więc jeśli dodać zatajone wcześniej 3,5 mln zł do 1,6 mln x 4 lata, to mamy obecnie 9,9 mln złotych zatajonych przychodów. Powtórzę tu natrętnie, że konsumowanie usługi, za którą płaci kto inny, jest wedle prawa przychodem.
A teraz sam miód. Statut PiS stanowi: „prezes jest najwyższą władzą wykonawczą w partii”. Prezes rządzi w partii jednoosobowo. Stoi ponad zarządem, radą polityczną ponad wszystkim. Statut PiS stanowi też, że wszystkie istotne decyzje podejmowane są „na wniosek prezesa”. Znaczy to w praktyce tyle, że jest wysoce prawdopodobne, iż decyzje o finansowaniu prywatnych fanaberii Jarosława Kaczyńskiego podjął kto? … Jarosław Kaczyński!
Mamy też sprawę „Srebrnej”, dwóch wież, łapówki 50 tys. „dla księdza” i prokuratura po raz kolejny odmawia wszczęcia postępowania, tym razem na oczach całej Polski, która słyszała nagrania.
Proszę Państwa, mówimy o bezkarności Kuchcińskiego, Piotrowicza, Banasia i innych, a mamy prawdziwy niezatapialny pancernik: „Pancernik Jarek”.
Jak ktoś twierdzi, że w Polsce nie ma jeszcze dyktatury, to jest naiwny jak dziecko.
Krzysztof Łoziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz