o proszę. Można powiedzieć, że PiS wyhodowało sobie żmiję na własnej piersi. Chłopcy narodowcy poczuli się urażeni zapowiedzią ewentualnej delegalizacji. Jak widać, potraktowali to bardzo serio. Teraz więc obrażeni, samotni jak szczeniaczki we mgle, zarzucają swoim dotychczasowym dobroczyńcom, że taka postawa to „wyraz uległości wobec środowisk lewicowych". PiS za cel obrał sobie delegalizację ONR jednocześnie przyzwalając na działanie organizacji komunizujących i uchyla się od rozliczenia rządu PO-PSL”. Tak stwierdził Tomasz Kalinowski, rzecznik ONR.
No i co teraz zrobią? Według Kalinowskiego sprawa jest prosta. „W obliczu tego, że Prawo i Sprawiedliwość zaczyna mówić głosem eurolewactwa i TVN-u być może konieczne będzie powołanie nowej partii politycznej. To jest dobry moment na rozpoczęcie takiej dyskusji w środowisku narodowym”.
A to się porobiło. ONR się wkurzyło i chce pójść dalej, może do korytka w parlamencie, a PiS? PiS ma dwa wyjścia. Szybko zapomnieć o groźbach i znowu przytulić chłopców narodowców do piersi. I znowu poczuć, że niby to ma jakąś władzę nad nimi, że nadal będzie mógł traktować ich jako swoje zbrojne ramię albo… zachować się politycznie uczciwie i chociaż w tej jednej sprawie stanąć po stronie wartości, które tak kruche i ich brak może zmienić oblicze Polski na lata. Na co się politycy PiS zdecydują? Jaką decyzję podejmie poseł K.? Dobro kraju czy liczebność własnego elektoratu?
Stara zasada mówi, że „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” Pytanie tylko, kto bije się z kim i kto jest tym trzecim.
Ciąg dalszy nastąpi, bo zapewne niedługo ukaże się kolejny odcinek brunatnej, polskiej telenoweli.
Tamara Olszewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz