Jednak inaczej ogląda się transmisje sejmowe w telewizji, a inaczej bierze w nich udział.
To nie było tak, jak relacjonują niektóre media, że marszałek Witek anulowała albo przeprowadziła reasumpcje głosowania.
Było tak: Marszałek Sejmu czyta instrukcje głosowania z tzw. listy i dokładnie tłumaczy jak się w ten sposób głosuje. Za chwilę przystąpimy do wyboru składu KRS. Na liście jest 4 kandydatów z PIS-u i dwie super kandydatki z opozycji Gasiuk-Pihowicz i Senyszyn. Według zasad parlamentarnych, podobnie jak w Komisjach czy w Sejmie, zawsze dzielono się tymi osobami pomiędzy partię rządzącą i opozycję. Tym razem ma być inaczej, PIS jak zwykle chce wziąć wszystko. Rozpoczyna się głosowanie. Trzeba wybrać tylko swoich kandydatów - dać przy nich plusik, a potem zatwierdzić wszystko białym przyciskiem. Tak jak nas uczono na szkoleniu, biały przycisk jest wyborem ostatecznym i nie da się już nic zmienić w swoim wyborze. OK, udało się, wybraliśmy. I nagle konsternacja, wszyscy mamy już zakończone glosowanie, wszędzie świecą się białe przyciski, a marszałek nie podaje wyników. Nikt nie wie, o co chodzi. W trakcie glosowania widzimy, że trzy osoby pomagają Kaczyńskiemu zagłosować, stoją nad jego aparatem. Potem widzimy Prezesa, który wstaje i podchodzi pod Prezydium, ale nie słyszymy co mówi. Skandujemy "Wyniki!", ale nikt nas nie słucha. Marszałek nie publikuje wyników ZAKOŃCZONEGO I POPRAWNIE PRZEPROWADZONEGO GŁOSOWANIA. Nie było żadnych regulaminowych przesłanek, by tych wyników nie podać. Była tylko jedna przesłanka, której nie ma w żadnych regulaminach - Prezes wstał i tak zadecydował, a Witkowa spełniła jego wolę.
Niesamowite i straszne zarazem, że ta na pozór sympatyczna kobieta, jest tak wytrawnym i bezwględnym graczem. Gdy zrozumiała, co się wydarzyło, nawet przez chwilę nie straciła zimnej krwi, od razu stwierdziła, że tych wyników nie poda.
Szczególnie my, nowi posłowie czujemy taki straszny zawód i wątpliwości czy jako opozycja nie zawiedliśmy? Co mogliśmy zrobić więcej? Może jakbym nie była posłanką tylko tydzień ale rok, to miałabym więcej odwagi, by wedrzeć się za to Prezydium sejmowe i zobaczyć te wyniki na żywo, zrobić zdjęcie. Może stać tak długo koło niej, aż by uległa. Chwilę później jeden z posłów puszcza nam to słynne już dziś nagranie z głosem z PIS-u: "Trzeba anulować, bo przegramy". Pojawia się nadzieja, ale nawet taki dowód ich nie ruszył.
Pytamy się między sobą, co widzi dokładnie marszałek, niektórzy mówią, że tylko zalogowane karty, a niektórzy, że widzi wszystko, każdy głos. Po fakcie stwierdzam, że przecież to nie jest wiedza tajemna, jesteśmy częścią formacji, która miała swoich marszałków, wystarczyłoby zadzwonić do pana Komorowskiego i spytać ."Bronek, co dokładnie widzi marszałek?" Oświeca mnie, że nawet Małgosia Kidawa to wie, bo też chwile była marszałkinią. Czyli mamy tę wiedzę, a jej nie wykorzystaliśmy...
Naiwnie jeszcze pytam starszych stażem posłów, jak tak można, a oni na to: "Nie mamy pani płaszcza i co nam pani zrobi?" Też czują tę bezradność.
Stała się rzecz bez precedensu, PIS przekroczył kolejną granice wg słynnego powiedzenia "Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy". Od dzisiejszej nocy będą mogli fałszować każde kolejne głosowanie, w którym nie będą mieć większości.
Ten przestępczy proceder będą powtarzać, bo poczuli, że się sprawdził.
Jak mamy ich zatrzymać? Jak obronić przed nimi Was, moich wyborców i Wolną Polskę?
Klaudia Jachira - #JachirawSejmie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz